Prezes General Motors Dan Akerson oddelegował do Europy najlepszych specjalistów od cięcia kosztów. W ramach naprawy finansów w europejskiej części GM straciło już pracę 5,8 tys. osób.
Cała restrukturyzacja, w tym zamknięcie fabryki w Antwerpii, kosztowała już 900 mln dol. Ostre cięcia jednak nie dotknęły fabryki Opla w Gliwicach. – Nie ma żadnych przesłanek, by jakakolwiek restrukturyzacja w GM mogła zagrozić naszej fabryce – uważa Andrzej Korpak, dyrektor General Motors Manufacturing Poland.
Od 2009 roku, kiedy to rada nadzorcza GM odstąpiła od zamiaru sprzedaży Opla, europejska część GM straciła 2,34 mld dol. W ubiegłym roku udział Opla w rynku spadł do 7,3 proc. z 12,6 w 1993 r. Teraz GM zapowiada, że bardziej energicznie niż dotychczas będzie negocjował z europejskimi związkowcami. Nie będzie zwolnień grupowych, za to ma być przyspieszony program dobrowolnych odejść dla 1,6 tys. osób, co firmę będzie kosztowało wraz z restrukturyzacją ok. 300 mln dol. Jak powiedział „Rz" wiceprezes ds. finansowych GM Dan Amman, nie jest wykluczone zamknięcie kolejnej fabryki.
Nie chodzi jednak o Gliwice. Obecnie zakład zatrudnia ok. 2,9 tys. osób. Ta wielkość powinna być utrzymana, bo w perspektywie zakład ma rozpoczęcie produkcji nowych modeli. W drugiej połowie roku planowane jest uruchomienie produkcji astry IV w wersji czterodrzwiowej, na początku przyszłego roku ma wystartować cabrio. Później mogą jeszcze dojść chevrolet cruze i astra V. Według Andrzeja Korpaka za trzy – cztery lata produkcja powinna sięgnąć 210 tys. aut rocznie (w 2011 r. było to 174 tys.).
Problemem jest obecny rok. Najbardziej nieodporny na kryzys jest segment aut kompaktowych, a takie właśnie produkowane są w Gliwicach. Produkcja w pierwszym kwartale ma się zmniejszyć w porównaniu z ubiegłym rokiem nawet o 10 proc., w całym roku spadek wyniesie ok. 5 proc. To wszystko sprawia, że będą redukcje pracowników zatrudnionych poprzez agencje tymczasowe. Natomiast nie będzie zwolnień wśród etatowych pracowników GM.