Dwa rodzaje nastrojów są widoczne w Genewie na Międzynarodowym Salonie Motoryzacyjnym. Optymizm, głównie producentów z Dalekiego Wschodu, ale i z Volkswagena oraz pesymizm widoczny u tych producentów, którzy uzależnili swoją egzystencję od produkcji i sprzedaży w Europie.
Przy tym nie ma co liczyć, że producenci będą starali się utrzymać sprzedaż za wszelką cenę — promocjami i obniżkami cen. Wojny cenowej raczej nie będzie. —Nie mam zamiaru kupować rynku i robić wszystko, by sprzedaż rosła — mówił „Rz" Allan Rushforth, dyrektor generalny Hyundaia w Europie. Nie ukrywa, że liczy na efekt Euro 2012 jako impulsu do wzrostu sprzedaży.
Oszczędności i jeszcze raz oszczędności
Dyrektor generalny Fiata, Sergio Marchionne mówi otwarcie, że jeśli jego włoskie fabryki nie będą w stanie produkować aut na rynek amerykański, czeka je likwidacja. Przy tym trzeba wierzyć w to, co mówi bo jedna z dwóch dotychczas zamkniętych fabryk w Europie należała właśnie do Fiata. To sycylijski zakład w Termini Immerese. —Zamknięcie fabryki, to długi proces. Nam to zajęło dwa lata — mówił w Genewie Marchionne. Zeszłoroczny wynik Fiata w Europie, to straty w wysokości 660 mln dolarów, mniej niż 747 mln Opla, ale wynik jest nie do zaakceptowania. Marchionne przyznał, że dzisiaj mało który z producentów zarabia auta, jeśli je tylko produkuje i sprzedaje w Europie. Czasami i produkowanie poza naszym kontynentem nie wystarczy. Prezes GM Europe, Steve Girsky nie ukrywa, że po kilka razy dziennie przegląda budżet Opla/Vauxhalla i patrzy co tam jeszcze można przyciąć. Peugeot, który przed rosnącymi kłopotami ratuje się aliansem z General Motors wstrzymał budowę fabryki w Indiach i ograniczył nawet wydatki na badania i rozwój.
Nie jest wykluczone, że ta zmiana strategii wynika z rozmów z GM, bo akurat Amerykanie na wydatkach na R&D nigdy nie oszczędzali. PSA Peugeot Citroen, tak samo, jak i GM oczekuje z aliansu z Amerykanami i Oplem przynajmniej miliarda dolarów oszczędności rocznie. Niemniej jednak zdaniem analityków Europę czeka zamykanie fabryk z najczęstszym wskazaniem na Hiszpanię. Nie do pomyślenia jest, by zniknęła jakakolwiek fabryka we Francji, w każdym razie informacji ni ma co się spodziewać przed majowymi wyborami. I nawet Peugeot, który mówił o decyzji zlikwidowania 6 tysięcy miejsc pracy w swoich francuskich fabrykach, jakoś ostatnio przycichł. Zdaniem Arthura Mahera z oksfordzkiego LMC Automotive producenci aut masowych muszą liczyć się z trudnościami przynajmniej do 2019 roku. To z kolei oznaczałoby ponad 10 lat bez zysków na europejskim rynku.
Gaz do dechy
Trochę temu przeczy dobre samopoczucie Hyundaia, którego fabryki w Czechach, Indiach i Turcji pracują na trzy zmiany. Ale jak mówi o sobie Allan Rushforth, który wcześniej był przedstawicielem BMW w Korei Południowej- że jest Brytyjczykiem sprzedającym Europejczykom zaprojektowane w Niemczech koreańskie auta, właśnie rozrzucenie produkcji i wielkie umiędzynarodowienie operacji. — Niektórzy z naszych konkurentów nie mają tego, co Hyundai — globalnej marki produkowanej w krajach, gdzie siła robocza nie jest droga mówi Allan Roshforth. Jego plany, to sprzedaż 2 mln aut w 2013. — Gaz przycisnęliśmy do dechy — mówi.