- Od początku było wiadomo, że dostawa 204 wozów zabezpieczenia technicznego WZT 3 za 275 mln dolarów w ciągu trzech lat, to trudne przedsięwzięcie, ale chcemy umowę z naszym indyjskim partnerem - Bemlem wykonać jak należy – zapewnia Mariusz Andrzejczak, szef Bumaru. Stąd szczególna mobilizacja w firmach największej w kraju, zbrojeniowej grupy o zeszłorocznych przychodach sięgających 2,8 mld zł.
Banki czekają na akredytywę
Andrzejczak potwierdza, że polska spółka czeka jedynie na akredytywę koncernu Beml aby z odpowiednim zabezpieczeniem uruchomić ścieżki finansowania wynegocjowanych już kontraktów na dostawy podzespołów i materiałów. Umowy kredytowe z bankami także zostały przygotowane - twierdzi prezes Bumaru. Wart niemal miliard złotych kontrakt na polskie pojazdy ewakuacyjno- remontowe dla sił pancernych Indii pozwoli zarobić nie tylko Zakładom Mechanicznym Bumar Łabędy ale też kilkudziesięciu polskim poddostawcom.
Kierujący dziś Łabędami Józef Zakrzewski zapewnia, iż umowa z Hindusami została tak skonstruowana, że nawet w wyjątkowo niesprzyjających okolicznościach producent WZT 3 ma szansę wyjść na swoje.
Sieć poddostawców
Menedżerowie Bumaru zapewniają, że da się pokonać najbardziej krytyczne ograniczenia: jak dostawy płyt pancernych, które trzeba zamawiać z wyprzedzeniem i niedostatek fachowych spawaczy w samych Łabędach. - Jesteśmy zdecydowani rozkooperować produkcję nie tylko wśród spółek Bumaru ale też w firmach zewnętrznych, które są w stanie zapewnić wysoką jakość wykonania całych modułów i komponentów gotowych do montażu - mówi prezes Andrzejczak.
Hinduski kontrakt ma być wielką szansą dla samej fabryki czołgów w Łabędach, głęboko restrukturyzowanej w ostatnich latach. - Dzięki hinduskim zamówieniom zakład powinien nabrać impetu przed wprowadzeniem przyszłych, nowych projektów rozwojowych dla narodowych sił pancernych – dodaje Józef Zakrzewski.