Trzykrotnie szybciej niż przed rokiem rośnie fala bankructw. Według Euler Hermes, międzynarodowej firmy zajmującej się ubezpieczaniem należności, w pierwszym kwartale sądy gospodarcze ogłosiły 227 upadłości firm. To o 18 proc. więcej niż w tym samym czasie przed rokiem, kiedy upadły 193 przedsiębiorstwa. Teraz jednak wzrost liczby plajt jest trzykrotnie szybszy: w ubiegłym roku, w porównaniu do poprzedniego, wzrost upadłości wyniósł jedynie 6 proc.

Analitycy nie mają złudzeń: - To już stały trend – podkreśla Tomasz Starus, dyrektor Biura Oceny Ryzyka w Euler Hermes. Według Grzegorza Hylewicza, dyrektora działu windykacji Eulera, już w IV kwartale liczba zleceń windykacyjnych i wartość niezapłaconych należności rosły. – Zwłaszcza w budownictwie, gdzie wzrost zadłużenia był najbardziej spektakularny – podkreśla Hylewicz. Wartość zleconych do odzyskania należności firm budowlanych okazała się trzykrotnie wyższa niż na przełomie lat 2010/2011. Powodem ma być mała rentowność firm budowlanych, a w wielu przypadkach jej całkowity brak.

Duży wzrost upadłości widoczny jest w sprzedaży detalicznej – według Eulera wynosi 60 proc. Przy tym to nie wszystko: małe sklepy zazwyczaj nie mają odpowiednio wysokiego majątku do przeprowadzenia postępowania upadłościowego. W związku z tym faktyczna liczba bankructw, niekoniecznie formalnie ogłaszanych przez sądy gospodarcze, jest znacznie wyższa.

Na podobnym poziomie co przed rokiem pozostaje natomiast liczba nowych bankrutów w branżach produkcyjnych oraz handlu hurtowym. – To niekoniecznie uspokajająca wiadomość, bo plajta 30 hurtowni przełożyła się na problemy ich dostawców – zaznacza Starus.

Co będzie dalej? Euler Hermes prognozuje, że kłopoty jednych branż będą się teraz rozciągać na inne. Np. upadłości firm budowlanych będą pogrążać producentów materiałów budowlanych, branżę stalową oraz ich poddostawców.