Są to przeważnie dychawiczne organizmy ekonomiczne zaledwie zdolne zapewnić jakie takie utrzymanie przedsiębiorcy i jego najbliższej rodzinie.
Żywot większości z nich nie jest długi i wkrótce znowu pojawia się potrzeba kroplówki lub widmo bankructwa. Z pewnością nie tędy wiedzie droga do tworzenia większej liczby wartościowych miejsc pracy, które wiązałyby się z wyższymi kwalifikacjami, wyższą wartością dodaną i wyższymi dochodami.
Firmy, które naprawdę są w stanie spełnić te oczekiwania, słusznie wiązane z programami wsparcia przedsiębiorczości, to ambitne firmy działające najczęściej w obszarach wysokiej technologii i nastawione na eksport na rynki globalne („born globals"). Pojawiają się one między innymi w obszarze biotechnologii, informatyki, elektroniki, ochrony środowiska i „czystych energii", wyrafinowanych usług technicznych, doradczych, prawnych, a także w tzw. sektorach kreatywnych łączących biznes z kulturą i sztuką.
Potencjał szybkiego wzrostu przychodów i marży takich przedsięwzięć jest olbrzymi. Są one w stanie zaabsorbować kluczowe dla rozwoju kraju pokolenie absolwentów uczelni wyższych. Dzięki nim mogą powstawać polskie specjalności w sektorach o najwyższej wartości dodanej. Przykładem sukcesu w tej dziedzinie może być polska branża gier komputerowych.
Rodzi się oczywiście pytanie, w jaki sposób identyfikować takie potencjalne sukcesy w sytuacji, w której rynek kapitału ryzyka nie istnieje. Byłbym przeciwny tworzeniu kolejnej dedykowanej agencji rządowej. Zbyt dobrze znane są wynaturzenia takich instytucji.