Obu węgli tzn. energetycznego i koksowego jesteśmy największym producentem w Unii Europejskiej, chociaż w skali świata nasze wydobycie węgla to tylko 1 % po takich potęgach jak Chiny, USA, Indie, Rosja czy Australia lub Indonezja. Zatem co robić ?
Państwo, zamiast mnożyć preferencje inwestycyjne, mnoży utrudnienia zwłaszcza fiskalne, podobnie jak przy gazie łupkowym na który ponoć stawia? A jednak, po wzorcach takich kopalń, jak oddane do ruchu w latach 90–tych kopalnie Bogdanka czy Budryk są dowody i jest wiara w efektywność kopalń.
Warto pamiętać, że w tych kopalniach, chociażby udział kosztów płac w kosztach wydobycia nie przekracza 30% wobec 60 % średniej w sektorze i to nie za sprawą niskich płac, ale nowoczesnego modelu tych kopalń i łaskawej natury, która pozostawiła tam optymalne warunki geologiczne.
Za przykładem tych kopalń powstaną w Polsce nowe kopalnie, o ile nie zniszczy ich w zarodku fiskalna i samorządowa pazerność oraz związkowa arogancja, których najboleśniej doświadcza Jastrzębska Spółka Węglowa sensownie planując nowe inwestycje z kopalń „Borynia" oraz „Pniówek". Jest bowiem wiele przykładów na wyobraźnię samorządowców i odpowiedzialność związkowców, którzy jeżeli „przełkną" 6-dniowy tydzień pracy, , jak w czeskiej Kopalni „Silesia", ale nie broń Boże 7-dniowy, to zrobią milowy krok do odbudowania konkurencyjności polskiego węgla. Tymczasem największym sprzymierzeńcem górnictwa jest wysoki poziom cen tego surowca, które wprawdzie oscylują w okolice spadku o 10-15%, jednakże jest to prawie bez skutku dla sektora.
Rola państwa w inwestycjach górniczych powinna się ograniczyć wyłącznie do preferencji podatkowych znanych chociażby ze Specjalnych Stref Ekonomicznych i odstąpienia od niedorzecznego opodatkowania, np. podziemnych wyrobisk czego nie robi żadne państwo świata, poza Polską której bezpieczeństwo energetyczne zależy od węgla!
A swoją drogą, refleksje budzić musi matematyka, która w górnictwie nieubłagalnie wykazuje, że dziś przy 3-krotnie większych przychodach, niż w połowie lat 90-tych ze sprzedaży dwukrotnie mniejszej ilości węgla przy trzykrotnie niższym zatrudnieniu niż w połowie lat 90–tych i w 30-tu z ówczesnych 74 kopalniach - wynik jest stale na granicy rentowności.
Ludzie pamiętający ostatnie 20–lecie w górnictwie już zauważyli, że np. 15 lat temu, przy ówczesnych niskich, bo sterowanych przez Państwo i dołujących górnictwo cenach, nie sposób było „zrobić" zysku, zaś dziś, przy dzisiejszych - bo światowych ale wylansowanych przez Chiny i Indie - nie sposób „zrobić" stratę – chyba, że dalej rosnąć będą koszty, eliminujące polski węgiel z rynku światowego, co już się stało ale i polskiego, co też już się dzieje!
Pamiętamy jak „uczeni" ekonomiści dowodzili, że cena węgla nie może rosnąć bo – już 5% wzrostu ceny powoduje lawinę inflacyjną w kraju. Dziś okazało się, że cena wzrosła o 1000% a inflacja spadła! Efektem tego durnego fiskalizmu wobec węgla była trwała nierentowność, którą dwukrotnie likwidowano – najpierw postępowaniem układowym za rządów Premier Suchockiej i Bieleckiego a potem oddłużaniem na kwotę 18,5 mld zł rządów L. Millera, co tak naprawdę uratowało istnienie górnictwa umęczonego „restrukturyzacją likwidacyjną".
Państwo powinno również skuteczniej kreować politykę energetyczną a zwłaszcza ją prognozować. Aktualnie rolę tę niezwykle kompetentnie sprawuje Instytut Sobieskiego. Państwo niewiele z tego dorobku korzysta, a szkoda, bo bezpieczeństwo energetyczne kraju jest bowiem sprawą zbyt poważną, aby zostawić ją wyłącznie prawom rynku – bo kraj to zaś więcej niż tylko rynek!
Niemniej trzeba jakoś przetrwać te najbliższe 30-40 lat, które staną się schyłkiem okresu kopalnych paliw stałych na rzecz źródeł odnawialnych czy jądrowych. Na razie, na szczęście dla polskiego węgla, mamy trochę czasu, bowiem świat za wiele zainwestował, aby odejść od zdobytych surowców energetycznych na rzecz dojrzewających w laboratoriach i sejfach wyników badań nad energetykę wodorową z wodoru, który jest wszędzie! Ale czas ten musimy wykorzystać bowiem w przemyśle - bierność znaczy cofanie się!
Jerzy Markowski
b. wiceminister gospodarki