Narodowe Centrum Sportu, rządowa spółka celowa będąca inwestorem Stadionu Narodowego w Warszawie, z budżetu państwa finansuje spłatę długów wobec podwykonawców stadionu. Zostawił je po sobie generalny wykonawca Stadionu Narodowego – Hydrobudowa Polska.
Jeszcze w lipcu Ministerstwo Sportu ogłosiło, że na drodze sądowej będzie domagać się od generalnego wykonawcy zapłaty ponad 300 milionów złotych z tytułu kar umownych. Jednak ewentualne ogłoszenie upadłości likwidacyjnej firmy stawia te plany pod znakiem zapytania.
– Prawnicy z Prokuratorii Generalnej nadal pracują nad pozwem. Muszą przeanalizować tysiące dokumentów, więc trochę to potrwa – tłumaczy „Rz" rzeczniczka Ministerstwa Sportu Katarzyna Kochaniak. – Jeśli okaże się, że upadłość likwidacyjna zostanie ogłoszona, będziemy reagować na bieżąco.
NCS chciało też sfinansować wypłaty wobec podwykonawców z gwarancji ubezpieczeniowej dostarczonej przez generalnego wykonawcę na kwotę 152 mln zł. Problem w tym, że w połowie lipca sąd zakazał skorzystania z tych pieniędzy, biorąc pod uwagę fakt, że domaga się on od NCS ponad 400 mln zł za wykonanie kilkunastu tysięcy dodatkowych prac na stadionie.
Jak ustaliła „Rz", podwykonawcy domagają się w sumie ponad 100 mln zł. To wynagrodzenia za roboty oraz suma zatrzymanych kaucji (tzw. gwarancji dobrego wykonania). Do końca sierpnia do NCS złożone zostały wnioski o zawarcie porozumień z 80 podwykonawcami – 33 z nich podpisano (w sumie NCS musi im wypłacić blisko 30 mln zł). Dotychczas zapłacono 21 z nich. Pieniądze otrzymują jednak wierzyciele, którym należy się poniżej 500 tys. zł. Ci, którym generalny wykonawca nie zapłacił za roboty powyżej 500 tys. zł, muszą czekać – NCS kieruje sprawy do sądów w Warszawie z wnioskiem o podpisanie ugody. A to niestety trwa – mówi „Rz" Stanisław Janowski z firmy SJ, który czeka na zwrot ponad pół miliona złotych z tytułu gwarancji dobrego wykonania.