Producenci prześcigają się w podawaniu wskaźników wzrostu. A na wystawie IAA w Hanowerze szampan leje się strumieniami.
Nie wszyscy mają powody, aby wznosić toasty. I wszyscy zgodnie przyznają: południe Europy stanęło. I zaraz się pocieszają: ale północ ma się doskonale, Rosja rośnie o ponad 40 proc. rocznie, Chiny nie zawiodły. W Brazylii jest niewielki spadek rynku,ale i tak z bardzo wysokiego poziomu, więc przynajmniej do czasu Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej i Olimpiady w 2016 nie ma co się obawiać o koniunkturę.
Wobec Indii producenci mają uczucia mieszane - od głębokiej wiary w sukces w przypadku Daimlera po kompletną obojętność Volkswagena,poprzez ostrożny optymizm Nissana, i katastroficznych prognoz Iveco. Prezes Iveco, Alfredo Altavilla wręcz apelował do Brukseli,żeby wreszcie zrobiła coś, co przyczyni się do stabilizacji sytuacji gospodarczej w Europie.
Ale sprawa jest oczywista, w lepszej kondycji są ci producenci, którzy działają w skali globalnej.—Jesteśmy już wszędzie, gdzie chcielibyśmy być i nie widzę potrzeby,aby budować nowe fabryki.Natomiast nasz globalny wymiar powoduje,że trudna sytuacja w Europie jest łatwiejsza do przetrwania - mówił prezes Daimler Trucks, Andreas Renschler. Fabryki Daimlera, w tym także europejskie są dzisiaj bardzo dobrze wykorzystane i nie produkujemy na plac.Każdy pojazd,jaki zjeżdża z naszych taśm ma już właściciela - tłumaczył prezes Daimlera. W ubiegłym roku przychody Daimlera wyniosły 28,8 mld euro,zaś zysk operacyjny 1,9 mld euro. — I nie obawiam się o wynik tegoroczny- mówił Renschler.
W Europie natomiast jedno jest oczywiste pojazdy ciężarowe będą produkowane coraz bardziej w zgodzie z ekologią. Stowarzyszenie Europejskich Producentów Samochodów (ACEA) nie ma wątpliwości,że na najlepszych nawet rynkach naszego kontynentu nie mają szans auta,które nie spełniają norm EURO VI, w których emisję dwutlenku węgla zmniejszono do maksimum. A oszczędności w zakupie nowej floty mają być przekonującym argumentem do zainwestowania w tabor w tych trudnych czasach. Prezes DAF, Harrie Schippers, który szefuje części do aut dostawczych w ACEA przyznał,że w kryzysie właściciela aut starają się je eksploatować tak długo, jak jest to tylko możliwe, a średni wiek floty gwałtownie się zwiększa, nawet do kilkunastu lat,podczas gdy zazwyczaj nie przekraczał okresów 5-6-letnich. Przy tym, jak to jest w transporcie lotniczym, tak samo w transporcie drogowych 30 proc kosztów, to wydatki na paliwa.