Zupełnie rozbieżne są pomysły związków zawodowych i zarządu Kompanii Węglowej (KW) na ratowanie przed plajtą tej największej firmy węglowej w UE. Jeśli wierzyć władzom spółki, bez drastycznych cięć, takich jak rezygnacja z niektórych przywilejów górniczych i pozyskanie gotówki poprzez sprzedaż części aktywów, tego kolosa nie uda się uratować.
– Alternatywą dla decyzji o likwidacji uprawnień emerytów i rencistów do bezpłatnego węgla była utrata kapitałów własnych i złożenie wniosku o upadłość – tak Mirosław Taras, prezes KW, argumentuje ostatnie decyzje zarządu w sprawie skasowania deputatu dla 160 tys. osób. Problem w tym, że na takie działania nie zgadzają się związki zawodowe. I wysuwają alternatywny plan ratunkowy. Bardzo kontrowersyjny.
Zasypać straty cudzym zyskiem
Związkowcy chcą, po pierwsze, pozostawienia wszystkich kopalń w strukturach grupy. A po drugie, połączenia KW z także przynoszący straty Katowickim Holdingiem Węglowym oraz zyskownym państwowym Węglokoksem, który jest największym polskim eksporterem węgla. W ten sposób powstałby gigant o rocznych obrotach sięgających 17 mld zł.
Jednak zysk Węglokoksu, który w 2013 r. wyniósł 124,6 mln zł, nie zdołałyby pokryć dotkliwych strat, jakie notują dziś KW i KHW. W pierwszej połowie 2014 r. były łącznie aż 447,6 mln zł na minusie.
Związkowcy idą więc dalej i proponują połączenie spółek węglowych z dochodową energetyką. Największe państwowe spółki energetyczne – PGE, Tauron i Enea – wypracowały od stycznia do czerwca w sumie 3,8 mld zł czystego zysku.