Próba sił w śląskich kopalniach

Eksperci twierdzą: Kompania Węglowa nie przetrwa bez ostrych cięć. Ale związki zawodowe mówią stanowczo: nie!

Publikacja: 25.09.2014 01:59

Próba sił w śląskich kopalniach

Foto: Fotorzepa, Tomasz Jodłowski TJ Tomasz Jodłowski

Zupełnie rozbieżne są pomysły związków zawodowych i zarządu Kompanii Węglowej (KW) na ratowanie przed plajtą tej największej firmy węglowej w UE. Jeśli wierzyć władzom spółki, bez drastycznych cięć, takich jak rezygnacja z niektórych przywilejów górniczych i pozyskanie gotówki poprzez sprzedaż części aktywów, tego kolosa nie uda się uratować.

– Alternatywą dla decyzji o likwidacji uprawnień emerytów i rencistów do bezpłatnego węgla była utrata kapitałów własnych i złożenie wniosku o upadłość – tak Mirosław Taras, prezes KW, argumentuje ostatnie decyzje zarządu w sprawie skasowania deputatu dla 160 tys. osób. Problem w tym, że na takie działania nie zgadzają się związki zawodowe. I wysuwają alternatywny plan ratunkowy. Bardzo kontrowersyjny.

Zasypać straty cudzym zyskiem

Związkowcy chcą, po pierwsze, pozostawienia wszystkich kopalń w strukturach grupy. A po drugie, połączenia KW z także przynoszący straty Katowickim Holdingiem Węglowym oraz zyskownym państwowym Węglokoksem, który jest największym polskim eksporterem węgla. W ten sposób powstałby gigant o rocznych obrotach sięgających 17 mld zł.

Jednak zysk Węglokoksu, który w 2013 r. wyniósł 124,6 mln zł, nie zdołałyby pokryć dotkliwych strat, jakie notują dziś KW i KHW. W pierwszej połowie 2014 r. były łącznie aż 447,6 mln zł na minusie.

Związkowcy idą więc dalej i proponują połączenie spółek węglowych z dochodową energetyką. Największe państwowe spółki energetyczne – PGE, Tauron i Enea – wypracowały od stycznia do czerwca w sumie 3,8 mld zł czystego zysku.

Górnicy tłumaczą, że dzięki fuzji firmy wydobywcze przestałyby ze sobą konkurować i miałaby zapewniony zbyt, natomiast producenci energii dostęp do własnego surowca. Eksperci ostrzegają jednak, że taka fuzja jedynie obciążyłaby energetyczne spółki, które szukałyby rekompensaty w podwyżkach cen prądu dla konsumentów i odbiorców biznesowych.

Nie bez znaczenia jest również fakt, że najwięksi producenci energii to spółki giełdowe, których część akcji Skarb Państwa sprzedał w swoim czasie inwestorom. Wchłonięcie np. przez PGE nierentownej KW zdecydowanie obniżyłoby jej wycenę, bijąc w prywatnych współwłaścicieli spółki. Przedsmak tego widzieliśmy już przed dwoma tygodniami, kiedy po słowach wiceministra gospodarki Tomasza Tomczykiewicza o możliwej fuzji energetyki z kopalniami kursy PGE, Tauronu i Enei się załamały, a ich akcjonariusze stracili w ciągu jednego dnia łącznie aż 1,22 mld zł.

Węglowym spółkom pomogłoby obniżenie ich kosztów, ale związkowcy zdecydowanie nie zgadzają się na żadne cięcia w wynagrodzeniach. Chcą natomiast, aby część przywilejów górniczych, takich jak deputat węglowy dla emerytów, przejął na siebie Skarb Państwa, czyli wszyscy podatnicy.

Ratunkowa wyprzedaż

Zarząd KW skłania się w stronę sprzedaży aktywów i wyłączenia z jej struktur kilku kopalń. Pierwszy ruch w tym kierunku został już wykonany. Z końcem lipca Jastrzębska Spółka Węglowa, która również kontrolowana jest przez Skarb Państwa, kupiła kompanijną kopalnię Knurów-Szczygłowice za blisko 1,5 mld zł. Dzięki temu KW miała czym wypłacić pensje licznej załodze.

Kolejne cztery zakłady ma przejąć Węglokoks. List intencyjny w tej sprawie już został podpisany. Pozyskana w ten sposób gotówka byłaby zbawienna dla KW, która ma dziś problem z płynnością i finansowaniem z banków.

Władze wszystkich spółek węglowych domagają się uelastycznienia sztywnych kosztów pracowniczych, które w dużej mierze opierają się na niedostosowanej do realiów Karcie górnika z 1981 r. Analitycy rynku idą jeszcze dalej i proponują likwidację najbardziej nierentownych kopalń, wprowadzenie programu dobrowolnych odejść oraz zwiększenie wydajności np. poprzez lepsze wykorzystanie sprzętu.

– Konieczne jest doinwestowanie najlepszych kopalń i zwiększenie wydajności pracy, tak jak w prywatnej Bogdance czy Silesii – komentuje przedstawiciel branży węglowej, który prosił o anonimowość. – Najlepszym pomysłem byłaby prywatyzacja poszczególnych kopalń, ale z przyczyn politycznych to nie do pomyślenia – mówi nasz rozmówca.

Nad przepaścią

Powodów trudnej sytuacji polskiego górnictwa jest wiele. Na spadek cen węgla wpłynęło m.in. spowolnienie gospodarcze, a w konsekwencji nadpodaż tego paliwa. Jednocześnie do Polski coraz szerszym strumieniem płynie tańszy węgiel z importu, głównie z Rosji.

W istocie jednak śląskie kopalnie wpadły w tarapaty z powodu galopujących kosztów wydobycia, z którymi zarządy spółek przez lata nie mogły – lub nie chciały – sobie poradzić. Dzisiejszy kryzys w branży obnażył problemy, które wcześniej tuszowała dobra koniunktura.

Jeszcze w 2007 r. średni jednostkowy koszt produkcji węgla w kraju wynosił 187,93 zł na tonę, w 2013 – już 302,89 zł. Systematycznie spada wydajność kopalń. Analitycy mówią wprost: państwowe spółki przespały dobre czasy.

Zapowiadany na 1 października protest w Warszawie będzie kolejnym w ostatnich latach. W 2003 r., gdy górnicy walczyli o odstąpienie od planów likwidacji kilku kopalń Kompanii Węglowej, polała się krew – w ruch poszły petardy, kamienie, koktajle Mołotowa. Część postulatów udało im się przeforsować. Do kolejnych zamieszek i starć z policją w Warszawie doszło w 2005 r., kiedy sprzeciwiali się zmianom w systemie emerytalnym. Górnicy postawili na swoim, udało im się zastraszyć Sejm i przywileje zostały zachowane.

Pensje, dodatki, sowite emerytury

Pracownicy kopalń poza pensją mają prawo do wielu dodatkowych świadczeń. Zostały one nadane w Karcie górnika z 1981 r., a następnie wdrożone do zakładowych porozumień w poszczególnych spółkach. Wśród nich wymienić można nagrodę roczną z okazji Dnia Górnika, barbórkę, 14. pensję, deputat węglowy, nagrody jubileuszowe, odprawy emerytalno-rentowe, ekwiwalent pieniężny z tytułu zwrotu kosztów przejazdu urlopowego czy tzw. ołówkowe, czyli ekwiwalent na zakup pomocy szkolnych dla dzieci. Dodatkowym obciążeniem dla budżetów spółek są dopłaty do zwolnień chorobowych, tak aby górnik na zwolnieniu otrzymywał 100 proc. pensji. Po przepracowaniu 25 lat górnik otrzymuje ponadto pamiątkowy zegarek.

6,3 tys. zł wyniosło średnie wynagrodzenie brutto w górnictwie w I kwartale 2014 r.

Koszty pracownicze to główny wydatek spółek górniczych. Stanowią od 30 proc. wszystkich kosztów w prywatnych kopalniach, a w niektórych państwowych spółkach nawet ponad 50 proc. Największe zarobki ma załoga Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Tam średnia pensja przekracza 8,4 tys. zł brutto. Dla porównania, przeciętna płaca w prywatnej Bogdance sięga 7 tys. zł, a średnia płaca w całym sektorze przedsiębiorstw ?– niespełna 3,9 tys. zł. Górnicy mają też wypłacane na specjalnych zasadach emerytury. W 2013 r. ich przeciętna wysokość wyniosła 3,77 tys. zł, podczas gdy średnia dla wszystkich emerytów to niecałe 2 tys. zł. Szacuje się, że podatnicy dopłacają do górniczych świadczeń 6,5 mld zł rocznie.

Czarny scenariusz

Fuzja spółek węglowych z energetyką, nienaruszone przywileje pracowników i prowadzenie wydobycia w kopalniach na pełnych mocach – tego chcą górnicze związki zawodowe. Co ich realizacja oznaczałaby dla polskiego górnictwa? O ile część ekspertów popiera wchłonięcie niektórych kopalń przez energetykę, o tyle pełna fuzja spółek – np. Polskiej Grupy Energetycznej z Kompanią Węglową – jest pomysłem mocno kontrowersyjnym. W KW działa obecnie 14 zakładów wydobywczych, z czego przy obecnych cenach węgla jedynie trzy są rentowne. Udźwignięcie takiego ciężaru, nawet przez największego krajowego producenta prądu, byłoby bardzo trudne. Niewątpliwie odbiłoby się to na rentowności całej grupy, na jej wynikach finansowych i na wycenie giełdowej. Co więcej, efekty takiej fuzji zobaczyliby wszyscy konsumenci w wyższych rachunkach za prąd.

770 mln zł straty netto zanotował w I połowie 2014 r. sektor górnictwa węgla kamiennego

Analitycy nie mają wątpliwości: żadna fuzja nie pomoże, jeśli nie dojdzie do głębokiej restrukturyzacji wewnątrz KW. Scenariusz związkowców nie przewiduje jednak jakichkolwiek zmian w systemie wynagrodzeń, które dziś najbardziej ciążą węglowym spółkom. Nie zgadzają się też na likwidację jakichkolwiek zakładów i to nie tylko trwale nierentownych kopalń, ale też spółek zależnych, takich jak Zakład Górniczych Robót Inwestycyjnych. W praktyce chcą więc zostawić KW w obecnym stanie, który jest agonalny, a jedynego ratunku dla upadającej spółki szukają w próbie zwiększenia popytu na polski węgiel.

Wszystko na jedną kartę

Zarząd Kompanii Węglowej nie ma wątpliwości, że tylko radykalne decyzje mogą uchronić spółkę przed bankructwem. Jednak patrząc na jego działania, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że i tak w wielu punktach poszedł na rękę niezadowolonym ze zmian związkom zawodowym. Mirosław Taras, jeszcze zanim został szefem KW, mówił wprost, że warto rozważyć likwidację lub chociaż czasowe wygaszenie trwale nierentownych kopalń. Dziś proponuje „jedynie" sprzedaż kilku innym spółkom, które być może znajdą środki na ich doinwestowanie i wyprowadzenie na prostą. W kompanijnej kasie takich pieniędzy nie ma. Nie czekając na opinię związkowców, zarząd zdecydował się również obciąć przywileje górniczych emerytów do darmowego węgla. W ten sposób spółka zaoszczędzi około 266 mln zł rocznie, co wystarczy jej na wypłatę pensji dla wszystkich pracowników w jednym miesiącu. Nie wiemy, co jeszcze kryje tak mocno oprotestowany plan naprawczy KW. Z naszych informacji wynika jednak, że już w przyszłym tygodniu zarząd spółki chce wyłożyć wszystkie karty na stół i na specjalnej konferencji prasowej poinformować o dalszych działaniach. Zapewne nie obędzie się bez zmniejszenia wydobycia w najgorszych kopalniach, co podziałałoby kojąco na branżę, zmniejszając nadpodaż węgla i dając impuls do wzrostu jego ceny. Dla polskiego rządu natomiast kluczowe jest pozostawienie wydobycia na takim poziomie, który zapewni bezpieczeństwo energetyczne kraju.

Opinie

Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki

Sygnał, że nie będziemy likwidować kopalń, jest dla mnie absurdalny

Uzyskanie konkurencyjności górnictwa jest możliwe przy konsekwentnej restrukturyzacji. Z sygnałów, które do mnie napływają, z wypowiedzi polityków absolutnie nie można wyciągnąć wniosków, że rząd zamierza przeprowadzić racjonalne działania naprawcze. Sygnał, że nie będziemy likwidować kopalń, jest dla mnie absurdalny. O tym, czy kopalnię trzeba zlikwidować czy ją utrzymać, decydują dwa czynniki – geologia i ekonomia. Nie można tolerować sytuacji, w której są kopalnie, które generują w sposób trwały straty na poziomie około 80 czy nawet 100 zł na jednej tonie węgla. To rujnuje całą branżę. Sytuacja w górnictwie węgla kamiennego wymaga skutecznych działań. Nikt nie mówi o zwolnieniach grupowych, bo nigdy ich w górnictwie nie było. Trzema uruchomić system dobrowolnych odejść i te kopalnie, które nie mają żadnych szans na utrzymanie rentowności w dłuższym przedziale czasu, należy poddać procesom likwidacji. Popełniono błąd w przeszłości, prywatyzując elektroenergetykę, którą skonsolidowano pionowo, a zapomniano o górnictwie. Uważam, że należy rozważyć powiązania kapitałowe między elektroenergetyką i górnictwem.

Ewentualna konsolidacja czy powiązania kapitałowe nie mogą być jednak substytutem restrukturyzacji branży. To zdecydowanie trzeba wykluczyć, bo pojawiają się takie pomysły, żeby np. że Kompanię Węglową połączyć z PGE i będzie dobrze. Nie, nie będzie dobrze, jeśli będziemy utrzymywać moce produkcyjne, które nie zapewniają rentowności.

Oktawian Zając, dyrektor w The Boston Consulting Group

Sytuacja polskiego górnictwa węgla kamiennego jest bardzo trudna. Branża potrzebuje głębokich zmian restrukturyzacyjnych, prawnych i efektywnościowych, które pozwolą producentom węgla zrzucić ciążący im balast w postaci trwale nierentownych aktywów.

Konieczne jest „uzmiennienie" bazy kosztowej tak, aby spółki mogły bardziej elastycznie reagować na zmiany cen na rynku. W kwestiach operacyjnych trzeba zacząć od zwiększenia efektywności, która pozwoli lepiej korzystać z czasu i pracy ludzi oraz drogiego sprzętu znajdującego się pod ziemią. Chodzi o to, aby np. kombajn ścianowy pracował nie przez 30–40 godzin, tylko przez 100 godzin tygodniowo na rentownych przodkach.

I żeby górnicy nie musieli pieszo pokonywać pod ziemią 2 km czy pracować w zbyt wysokiej temperaturze, bez odpowiednich urządzeń klimatyzacyjnych, bo to skraca czas ich efektywnej pracy i przekłada się na niższe przychody całej kopalni.

Wszystko to prowadzić ma do obniżenia kosztu jednostkowego wydobycia polskiego węgla. Potrzeba mądrych inwestycji – sięgające miliardów złotych rocznie nakłady inwestycyjne muszą trafiać tam, gdzie przyniosą największe korzyści, a nie tam, gdzie ktoś najgłośniej krzyczy. Takie działania mogą przynieść poprawę sytuacji w poszczególnych spółkach węglowych, ale obawiam się, że nie uzdrowią całego sektora.

W kwestiach operacyjnych trzeba zacząć od zwiększenia efektywności, która pozwoli lepiej korzystać z czasu i pracy ludzi oraz drogiego sprzętu

Branża potrzebuje całościowych działań strategicznych. W mojej ocenie pierwszym krokiem powinno być zdefiniowanie tzw. miksu energetycznego [udział poszczególnych nośników energii w bilansie energetycznym kraju – red.], uwzględniającego wymagany poziom bezpieczeństwa energetycznego kraju. Określenie docelowego miksu energetycznego oraz niezbędnych inwestycji pokaże, które aktywa górnicze będą w stanie się obronić.

Proponuję przyjrzeć się też wielu regulacjom, jakim podlega branża, i jak najszybciej poprawić te, które najbardziej utrudniają konkurencyjność i elastyczność kosztową sektora.

Obawiam się, że problemów sektora górniczego nie rozwiąże proponowana ostatnio konsolidacja z energetyką. Ten scenariusz oznacza tylko przesunięcie problemu i kosztów do innej branży, za co wszyscy zapłacimy w cenie energii elektrycznej.

Tomasz Chmal, Instytut Sobieskiego

Konflikt w Kompanii Węglowej nie jest czarno-biały. Każda ze stron ma swoje racje, ale potrzebne są rozmowa i rozsądny kompromis. Pewne jest, że wszystkiego nie uda się uratować i żadne protesty nie zdołają ocalić każdego miejsca pracy. Ale być może przerost zatrudnienia wcale nie dotyczy osób pracujących pod ziemią. Być może przetargi mogłyby być organizowane lepiej. Być może należy przeanalizować sytuację pośredników w handlu węglem. Być może trzeba zlikwidować niektóre dodatkowe świadczenia pracownicze albo przynajmniej uzależnić je od cen węgla na świecie. Być może udałoby się upodmiotowić załogi poprzez większy udział własnościowy w kopalniach. Być może też trzeba bardziej słuchać ludzi pracujących w kopalniach niż liderów związkowych. W tym sporze przydałby się zewnętrzny mediator, który wyzułby dyskusję z emocji i stał się pośrednikiem między załogą a pracodawcą. Nie jestem zwolennikiem radykalnych działań w stylu Margaret Thatcher i uważam, że bez sojuszu związkowców z rządem nie uda się obronić polskiego górnictwa.

Paweł Puchalski, analityk DM BZW BK

Kompania Węglowa w mojej ocenie sama może nie poradzić sobie ze wszystkimi problemami. Dlatego podzielenie jej na mniejsze części i włączenie poszczególnych kopalń w struktury innych firm, na przykład Węglokoksu ?czy spółek energetycznych, nie jest wcale pozbawione ekonomicznego sensu. Przypuszczam, że nowi właściciele mogą szybciej wyprowadzić zakłady wydobywcze na prostą.

Najgorszym scenariuszem, jaki można sobie wyobrazić, jest utrzymanie Kompanii Węglowej w obecnym stanie, bez jakichkolwiek zmian. Nie unikniemy też docelowego zmniejszenia wydobycia, bo o tym decyduje przede wszystkim geologia. Na Śląsku dochodzimy do momentu, gdy koszty wydobycia są na tyle wysokie, że powoli przekreślają ekonomiczny sens dalszego fedrowania. Zmniejszenie wydobycia jest więc w moim mniemaniu nieuniknione, a dodatkowo pomogłoby w zbilansowaniu krajowego rynku węgla kamiennego, który boryka się obecnie z nadpodażą.

Zupełnie rozbieżne są pomysły związków zawodowych i zarządu Kompanii Węglowej (KW) na ratowanie przed plajtą tej największej firmy węglowej w UE. Jeśli wierzyć władzom spółki, bez drastycznych cięć, takich jak rezygnacja z niektórych przywilejów górniczych i pozyskanie gotówki poprzez sprzedaż części aktywów, tego kolosa nie uda się uratować.

– Alternatywą dla decyzji o likwidacji uprawnień emerytów i rencistów do bezpłatnego węgla była utrata kapitałów własnych i złożenie wniosku o upadłość – tak Mirosław Taras, prezes KW, argumentuje ostatnie decyzje zarządu w sprawie skasowania deputatu dla 160 tys. osób. Problem w tym, że na takie działania nie zgadzają się związki zawodowe. I wysuwają alternatywny plan ratunkowy. Bardzo kontrowersyjny.

Pozostało 95% artykułu
Biznes
Ministerstwo obrony wyda ponad 100 mln euro na modernizację samolotów transportowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
CD Projekt odsłania karty. Wiemy, o czym będzie czwarty „Wiedźmin”
Biznes
Jest porozumienie płacowe w Poczcie Polskiej. Pracownicy dostaną podwyżki
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Rok nowego rządu – sukcesy i porażki w ocenie biznesu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Biznes
Umowa na polsko-koreańską fabrykę amunicji rakietowej do końca lipca