Na zmianę dostawcy prądu w styczniu zdecydowało się tylko 10,7 tys. klientów indywidualnych. W kolejnym miesiącu było ich o 1 tys. mniej. Ale już grudzień był słabszy w porównaniu z poprzednimi miesiącami ubiegłego roku. W końcówce roku do innej firmy obracającej energią przeniosło się zaledwie 9,5 tys. osób.
Czy zatem mamy do czynienia ze zmianą trendu po ubiegłorocznym ożywieniu, kiedy w ciągu miesiąca sprzedawcę zmieniało kilkanaście tysięcy Polaków?
Taryfa ogranicza zysk
Na to pytanie regulator, który co miesiąc monitoruje ten rynek, nie daje jednoznacznej odpowiedzi. Zdaniem Agnieszki Głośniewskiej, rzeczniczki URE, pierwsze dwa miesiące tego roku niekoniecznie muszą być miarodajne. – Chcemy zobaczyć, jak będzie wyglądać sytuacja w kolejnych miesiącach – mówi Głośniewska. Tłumaczy, że w wielu branżach początek roku jest czasem większego zastoju.
Dostawcy nie kryją się z kolei z tym, że na klientach indywidualnych nie można dobrze zarobić. Rywalizują dziś głównie o małe i średnie przedsiębiorstwa, gdzie marże podobno nadal są dwucyfrowe. Taką strategię obrał wchodzący na nasz rynek sprzedaży francuski EDF, który plany związane ze zdobywaniem odbiorców w gospodarstwach odkłada na nieokreśloną przyszłość. Przedstawiciele firmy sugerują, że najpierw musi dojść do uwolnienia cen, które są zatwierdzane przez URE.
Regulator nie ujawnia, czy planuje pełną liberalizację tego rynku. Ale choć na razie pole do zarabiania jest ograniczone, to państwowe koncerny energetyczne, a także niezależni sprzedawcy intensywnie promują swoje oferty, także dla odbiorców indywidualnych. Firmy takie jak Energa, Enea czy Tauron już mają intensywne kampanie prosprzedażowe w mediach ogólnopolskich. Widać też telewizyjne reklamy operatorów telefonii komórkowych Plus i Orange.