Władze koncernu ostatecznie zdecydowały o budowie zakładu skraplania gaz z przeznaczeniem na rynki Europy. Jak dowiedziała się gazeta Kommersant fabryka w Ust-Ługu pod St. Petersburgiem ma mieć moc 10 mln ton LNG (to cała obecna produkcja Rosji), z możliwością rozbudowy o jeszcze jedną linię o mocy 5 mln ton.
Gaz do zakładów dostarczy rurociąg z Wołchowa o długości 360 km i przepustowości 25 mld m3. Jesienią 2014 r inwestycja została wyceniona na 10 mld dol. Termin oddania został przesunięty o dwa lata w stosunku do wcześniejszych planów. Pierwszy LNG ma być gotowy w 2020 r.
Problemem o którym nikt w koncernie nie chce rozmawiać, jest brak rosyjskiej technologi umożliwiającej tak dużą produkcję LNG. Licencja ma obecnie pracujące w Rosji linie (na Sachalinie - w jedynym zakładzie skraplania) należy do USA, krajów Unii i Japonii. A wszystkie one wprowadziły sankcje wobec Rosji na sprzęt wydobywczy i produkcyjny w branży surowcowej.
Wg. źródeł Kommersanta Rosjanie chcą wykorzystać „europejską technologię". Może tu chodzić o technologię koncernu Shell, która pracuje w jedynym zakładzie LNG w Rosji - należącym do Gazpromu na Sachalinie. Drugi wariant to technologia niemieckiej firmy Linde pracująca w zakładach w Hammerstaf.
Finansowaniem projektu ma się zająć Gazprombank, jednak bank ten także jest objęty zachodnimi sankcjami, sam występował o wsparcie państwa, więc nie wiadomo jak sobie z tym poradzi. W odwodzie pozostaje zawsze zainteresowanie inwestycją inwestorów z Chin.