Jakub Karnowski: Koniec rządów PiS ma odsunąć polityków od państwowych firm

PiS postanowił stworzyć własną oligarchię. Przez osiem lat rządów państwowe spółki podejmowały decyzje polityczne – twierdzi Jakub Karnowski, wykładowca SGH, członek rad nadzorczych ukraińskich kolei i poczty, były prezes PKP.

Publikacja: 12.12.2023 03:00

Jakub Karnowski: Koniec rządów PiS ma odsunąć polityków od państwowych firm

Foto: mat. pras.

Jak to się stało, że nasz narodowy przewoźnik towarowy, spółka PKP Cargo, stracił w ostatnich ośmiu latach 80 proc. swojej wartości?

To rezultat zarządzania spółkami Skarbu Państwa przez nominatów PiS. Konkretnie przez Andrzeja Adamczyka, mocno umocowanego w partyjnych strukturach, PiS-owskiego barona, który przez osiem lat był ministrem infrastruktury i odpowiadał za to wszystko, co działo się w PKP. Mimo sprzedaży poprzez giełdę dwóch trzecich akcji PKP Cargo w latach 2013 i 2014, rządzą nią związki zawodowe. Adamczyk był od nich całkowicie zależny.

Dając mu gwarancję utrzymania się na stanowisku, w praktyce doprowadziły one do wypompowania ze spółki, bo tak można to nazwać, 4 mld zł, o które zmniejszyła się jej wartość. Po zakupie czeskiego przewoźnika AWT w maju 2015 r. jej kurs doszedł do rekordowego poziomu ok. 100 zł za akcję. Jednak po zmianie władzy w grudniu 2015 r. zmienił się jej zarząd, wycofano się z obietnic złożonych inwestorom w prospekcie emisyjnym, a w wyniku ręcznego sterowania obecna wartość PKP Cargo stopniała do 14 zł.

Czytaj więcej

Długa lista rekomendacji biznesu dla nowego rządu

To jest dramat, skutek nieliczenia się z interesami akcjonariuszy mniejszościowych, nieliczenia się z interesami Polaków inwestujących swoje pieniądze np. w pracownicze plany kapitałowe.

Jakie jeszcze strategiczne dla gospodarki spółki padły ofiarą takiego ręcznego sterowania?

W kolejach sytuacja jest specyficzna ze względu na bardzo silne uzwiązkowienie. Ale przykładów jest wiele. W Forum Obywatelskiego Rozwoju przygotowano indeks obejmujący udziały państwa w spółkach notowanych na warszawskim parkiecie. Jest to indeks dochodowy, biorący pod uwagę wypłacane przez spółki dywidendy i ważony wartością pakietów akcji posiadanych przez państwo. Przez osiem lat rządów PiS indeks państwowych spółek urósł zaledwie o 9 proc. – działo się to w okresie, w którym skumulowana inflacja wyniosła ponad 46 procent. W ujęciu realnym państwo jako właściciel straciło na polskiej giełdzie prawie 26 proc. Dla porównania, zdominowane przez podmioty prywatne indeksy sWIG80 i mWIG40, obejmujące małe i średnie spółki, urosły w tym samym czasie o odpowiednio 102,4 proc. i 70,7 proc. Dodatkowym złem, które czynił PiS przez osiem lat swoich rządów, było podejmowanie przez państwowe spółki decyzji politycznych. Przykładem jest dofinansowywanie Polskiej Fundacji Narodowej czy manipulowanie przed wyborami cenami paliw przez Orlen. W ten sposób okradano mniejszościowych akcjonariuszy. A obywatele byli zachęcani przez Polski Fundusz Rozwoju do inwestowania w prywatne programy kapitałowe, gdzie ich środki automatycznie były inwestowane w spółki, nad którymi miał PiS kontrolę.

Ile po doświadczeniach z ostatnich ośmiu lat powinno zostać państwa w polskiej gospodarce? I w jakim tempie należałoby przeprowadzać zmiany, by ustrzec się przed perturbacjami?

W mojej opinii odsunięcie PiS-owskich nominatów, którzy zajmują się głównie podlizywaniem partyjnym działaczom, już samo w sobie przyniesie pozytywne efekty. Nie ma tu ryzyka. Przykładowo w PKP, które dobrze znam, walki frakcyjne odłamów PiS i Suwerennej Polski okazują się dla zarządu ważniejsze niż zarządzanie tą firmą. Odpolitycznienie spółek Skarbu Państwa powinno być zadaniem numer jeden nowego rządu. Zwłaszcza że w krajach OECD Polska ma jeden z najwyższych współczynników państwa w gospodarce. A ostatnie lata pokazały, że przede wszystkim za dużo jest w niej polityków.

W ostatnich dniach mieliśmy wiele przykładów betonowania stanowisk. Czy to nie utrudni usuwania z gospodarki partyjnych nominatów?

Mam wrażenie, że PiS, gdyby mógł, to zabetonowałby w swoich czasach całą Polskę. Ten termin „betonowania” instytucji, spółek czy stanowisk nigdy wcześniej nie był tak powszechny jak teraz. Weźmy instytucje, które w myśl prawa europejskiego miały być niezależne. Po to, by czemuś służyły, jak np. bank centralny, który powinien być niezależny, żeby inflacja była niska. Teoria ekonomii mówi, że jeśli mamy ekonomistów, którzy skupiają się na celu inflacyjnym i stawiamy im za zadanie utrzymanie tego celu, to oni będą je realizować pod warunkiem niezależności od polityków. Ale twórcom tego prawa i teorii optymalnych obszarów walutowych nie przyszło do głowy, że będziemy mieć takiego szefa banku centralnego jak prof. Adam Glapiński, który wykorzysta niezależność, by służyć partii rządzącej, a zarząd NBP na dobrą sprawę stanie się komitetem politycznym PiS. Jeśli politycy przejmują zarządzanie spółkami Skarbu Państwa, mamy do czynienia z patologią prowadzącą do uwłaszczenia. Tak działają organizacje przestępcze.

Czytaj więcej

Znana jest data zaprzysiężenia rządu Donalda Tuska

To droga do oligarchii?

Jednym z największych osiągnięć polskiej transformacji, poza najszybszym po Chinach rozwojem po 1990 r., był brak oligarchii. PiS postanowił stworzyć własną. Betonowanie spółek państwowych przez zarządy mianowane politycznie, opłacające się politykom, to najgorsze standardy. Powodują, że Polska opuszcza grono państw cywilizowanych, które są praworządne i tworzą warunki do długookresowego rozwoju, a w efekcie trwałego dobrobytu jej obywateli.

Jeśli spółki Skarbu Państwa angażowały się w umacnianie władzy PiS, to czy kierujące nimi osoby poniosą konsekwencje?

Bardzo bym chciał, żeby tak było. Gdyby okazało się, że któryś z członków zarządu kierowanej przeze mnie spółki przekazał wynagrodzenie na partię polityczną, zwróciłbym mu uwagę na niestosowność takiego kroku i prawdopodobnie bym go zwolnił. Nie było takiego przypadku. Kiedy przed wyborami w 2015 r. premier Kopacz postanowiła jeździć pociągami, by pokazać, jak bardzo kolej zmieniła się w latach 2012–2015, zapytano mnie, czy chciałbym uczestniczyć w tych wyjazdach. Odmówiłem, argumentując, że nie będziemy wykorzystywać PKP do celów politycznych. W rezultacie ani ja, ani nikt z moich współpracowników nie brał w tym udziału, choć miałem ogromną satysfakcję, że politycy zauważyli powrót pasażerów na kolej po uruchomieniu pendolino w 2014 r. Ale teraz w ordynarny sposób wydawano pieniądze PKP na wspieranie pseudoreferendum, które było wsparciem PiS w jego kampanii wyborczej. A menedżerowie spółek PKP, właściwie nominaci polityczni, prześcigali się w podlizywaniu rządzącym.

Były nawet papieskie kremówki rozdawane w pendolino.

Kremówki były. Podobnie jak było sztuczne obniżanie na stacjach cen paliw przed wyborami. I robienie z ludzi idiotów wywieszaniem na dystrybutorach informacji o ich awarii, gdy paliwa zabrakło. To, co stało się w ostatnim okresie, dobitnie pokazało, jak szkodliwa jest aktywność polityków w przedsiębiorstwach.

Czy możemy mieć pewność, że po zmianach w spółkach, jakie przeprowadzi nowa władza, takie sytuacje nie będą się powtarzać?

Nie zgadzam się z tezą, że ktokolwiek będzie rządził, to państwowe firmy będą poddawać się presji polityków. Gdy w czasach rządów Platformy Obywatelskiej byłem prezesem PKP, w żaden sposób nie angażowałem się w politykę i nie oczekiwano tego ode mnie. Ani premier Tusk, ani premier Kopacz, ani nikt od nich nie zadzwonił do mnie z jakimkolwiek poleceniem politycznym. Nie zatrudniałem członków rodzin polityków, posłów ani dziennikarzy. Dziś natomiast odnoszę wrażenie, że w obecnych zarządach spółek Skarbu Państwa nie ma osób neutralnych. Bo każdy, kto tam jest, musiał tolerować te patologie, o których mówimy.

To jak ich uniknąć?

Są na to sposoby, np. transparentne konkursy. Sposobem jest prywatyzacja. Choć namawiam do niej polityków, uważam, iż sam fakt, że PiS przestanie rządzić, będzie dostatecznie silnym impulsem prorozwojowym dla spółek Skarbu Państwa. Ale równie ważne będą audyty, które pokażą te patologie, doprowadzą do rozliczenia i przekazania wniosków z tych rozliczeń do niezależnej prokuratury oraz pozwolą wyciągnąć wnioski na przyszłość. Aby nie można było używać majątku państwowych firm do robienia politycznej propagandy. Albo robić dealów typu: ty mnie powołujesz do zarządu państwowej spółki, a ja odpalam na rzecz twojej partii część wynagrodzenia. W kraju, w którym chciałbym żyć, powinien istnieć system checks and balances – wzajemnej kontroli rozmaitych instytucji.

Co się stanie z PKP Energetyką? Sprzedaną w 2015 r. amerykańskiemu funduszowi, a po ośmiu latach odkupioną przez Polską Grupę Energetyczną?

Z tego, co wiemy, wartość spółki w czasie, gdy była zarządzana przez prywatnego inwestora, wzrosła mniej więcej trzykrotnie. W tym samym czasie wartość PKP Cargo zmalała dziesięciokrotnie. Więc jeśli porównamy te dwie prywatyzacje, zarządzanie spółką przez menedżerów będących partyjnymi nominatami oraz profesjonalnych prywatnych właścicieli, to mamy trzydziestokrotną różnicę w ośmioletnim horyzoncie. Niestety, ludzie, którzy przyczynili się do sukcesu PKP Energetyki i trzykrotnego wzrostu jej wartości, już tam nie pracują. Uciekli, bo nie chcieli pracować z PiS-owskim PGE. A sama spółka wraca do standardów, kiedy była zarządzana przez państwo.

Co byłoby najważniejsze dla uzdrowienia sytuacji w polskich kolejach?

Po pierwsze, muszą zacząć nimi zarządzać profesjonalni menedżerowie. Dotyczy to zarówno PKP SA, jak i Polskich Linii Kolejowych czy Polregio. Niezbędne są mechanizmy powodujące, że pracującym w spółkach będzie zależeć na ich wynikach. Druga konieczna rzecz to pieniądze, zwłaszcza z KPO, które są niezbędne dla odblokowania inwestycji w kolejową infrastrukturę.

CV

Jakub Karnowski, doktor ekonomii. Kierownik Zakładu Ekonomii Liberalnej w SGH. Niezależny członek rad nadzorczych m.in. ukraińskich kolei i poczty, ekspert Banku Światowego. Był prezesem PKP w latach 2012–2015 i PKO TFI 2008–2012, a wcześniej zastępcą dyrektora wykonawczego w Banku Światowymw Waszyngtonie (w latach 2003–2008). Absolwent SGH i Universityof Minnesota. Posiada dyplom CFA. Członek rady Fundacji Wolności Gospodarczej, Towarzystwa Ekonomistów Polskich i Partnership for Transparency Europe. ∑

Jak to się stało, że nasz narodowy przewoźnik towarowy, spółka PKP Cargo, stracił w ostatnich ośmiu latach 80 proc. swojej wartości?

To rezultat zarządzania spółkami Skarbu Państwa przez nominatów PiS. Konkretnie przez Andrzeja Adamczyka, mocno umocowanego w partyjnych strukturach, PiS-owskiego barona, który przez osiem lat był ministrem infrastruktury i odpowiadał za to wszystko, co działo się w PKP. Mimo sprzedaży poprzez giełdę dwóch trzecich akcji PKP Cargo w latach 2013 i 2014, rządzą nią związki zawodowe. Adamczyk był od nich całkowicie zależny.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Melinda Gates odchodzi z fundacji i zabiera ze sobą miliardy dolarów
Biznes
Poczta Polska stanie. Nadciąga fala strajków
Materiał partnera
Jakie benefity pozwalają utrzymać klientów?
Biznes
Sukces „Wybierz Francję”. Koncerny deklarują łącznie 16 mld dolarów inwestycji
Biznes
Firmy z Litwy wysyłały do Rosji mikrochipy wykorzystywane w rakietach