To dlatego wyrosła z przedwojennej tradycji COP artyleryjska Huta Stalowa Wola, która dziś zbroi obrońców Ukrainy w polskie dalekosiężne działa kal. 155 mm, ostro przyspiesza z inwestycjami.
Jan Szwedo, prezes podkarpackiej firmy artyleryjskiej, nie o wszystkim może mówić otwartym tekstem. Jeszcze w zeszłym roku – w końcu lata, gdy stalowowolskie kraby pomagały Ukraińcom odbijać Chersoń – szef HSW w żołnierskich słowach zapowiadał rozbudowę firmy. Dziś potwierdza: dostaliśmy w hucie dwa lata na to, by podwoić produkcję.
Czytaj więcej
Rząd zdecydował o znaczącym podniesieniu potencjału artyleryjskiej zbrojowni HSW. Premier Morawiecki zapowiedział dokapitalizowanie huty i innych zbrojeniowych firm z Podkarpacia.
HSW – producent ciężkiej artylerii, dalekonośnych haubic i zautomatyzowanych moździerzy Rak, a wkrótce także dostawca bojowych wozów piechoty, samochodów pancernych i docelowy producent niszczycieli czołgów Ottokar-Brzoza – tuż przed wojną w Ukrainie zakończył wartą kilkadziesiąt milionów złotych gruntowną technologiczną modernizację przedsiębiorstwa.
Dziś te inwestycje okazują się niewystarczające. HSW znów ostro musi ruszyć do przodu z rozbudową. Szczegóły rozwoju firmy – która buduje swoje militarne kompetencje od czasów ministra Kwiatkowskiego i Centralnego Okręgu Przemysłowego, a dziś odbiera pochwały od użytkowników znad Dniepru za „broń nie do zdarcia”, czyli sprawdzone w boju kraby – na razie muszą pozostać w cieniu.