Jarosław Kaczyński ostro zaatakował Niemców w czasie spotkania z sympatykami Prawa i Sprawiedliwości w Olsztynie w niedzielę 6 listopada. Poszło o środki do prania i sprzątania, które różnią się od siebie w Polsce i Niemczech pomimo tej samej marki. Produkty przeznaczone na rynek niemiecki trafiają do Polski w ramach importu prywatnego do małych sklepów z tzw. „chemią z Niemiec”.
Czytaj więcej
Prezes PiS na spotkaniu z sympatykami partii rządzącej przyznał, że kierujący Narodowym Bankiem P...
- Na pewno państwo widzieli, nie wiem, czy takie sklepy są w Olsztynie, "Chemia prosto z Niemiec". Bo ta chemia jest lepsza, sprzedawana pod tą samą nazwą i mniej więcej z taką samą ceną. Ale oni uznali, że można nas oszukiwać i wykorzystywać, jak kiedyś wykorzystywali kolonie – mówił Jarosław Kaczyński swoim zwolennikom.
Jak zauważa dziennik „Fakt”, to nie pierwszy raz, gdy prezes PiS atakuje niemieckie firmy zarzucając im sprzedawanie na polskim rynku towarów gorszych jakościowo niż na rynku niemieckim. We wrześniu dostało się z tego powodu Lidlowi, który według prezesa PiS sprzedaje w Polsce gorsze jakościowo produkty niż w Niemczech robiąc to pod tymi samymi markami.
Atak prezesa PiS na Niemcy za działalność niemieckich koncernów może wydawać się przesadzony, jednak różnice w produktach w zależności od rynku faktycznie istnieją. Producenci proszków do prania i środków czystości dostosowują bowiem, oficjalnie na podstawie preferencji konsumentów, skład do rynku sprzedaży. Ponieważ polscy konsumenci bywają mniej zdyscyplinowani i środki do prania chętniej stosują „na oko” to i środki te są w Polsce mniej skoncentrowane niż w Niemczech, gdzie konsumenci stosują się dokładnie do zaleceń producenta. Pytanie czy masowy polski konsument postępowałby tak samo, gdyby dostał produkt bardziej skoncentrowany pozostaje, póki co, bez odpowiedzi, przynajmniej do czasu, aż któryś producent zaryzykuje i wprowadzi identyczne środki do prania na obu rynkach.