Przypomniał, że w ramach realizowanego od dwóch lat programu naprawczego, spółce udało się zaoszczędzić ok. 590 mln zł (ok. 50 zł w przeliczeniu na każdą tonę węgla), w skali wynoszących ok. 3,6 mld zł przychodów ze sprzedaży. To jednak zbyt mało, aby firma mogła obsłużyć swoje zadłużenie z tytułu obligacji.
W przeszłości holding wyemitował obligacje o łącznej wartości ok. 1,2 mld zł; kulminacyjny moment spłaty przypada za dwa lata. „Balon obligacyjny jest w 2018 roku; stąd mamy 1,5-2 lata na wykonanie kolejnego kroku restrukturyzacji" – powiedział Łukaszczyk.
Przypomniał, że aby obsłużyć obecne zadłużenie holding potrzebuje ok. 500 mln zł kapitału – to kwota przeznaczona m.in. na inwestycje, mające poprawić wydajność i efektywność produkcji. Zarząd przygotowuje skorygowany program naprawczy, którego założenia są gotowe, ale wymagają jeszcze konsultacji z właścicielem, stroną społeczną i potencjalnymi inwestorami.
Łukaszczyk potwierdził, że Enea i Węglokoks – spółki, które deklarowały wcześniej uczestnictwo w programie naprawczym KHW – prowadzą obecnie w holdingu audyt wewnętrzny, będący formą due diligence, czyli badania kondycji firmy. Prezes ocenia, że w przyszłości holding, przy wsparciu obu tych inwestorów, mógłby stać się częścią większego organizmu pod roboczą nazwą Polski Holding Węglowy.
W ocenie Łukaszczyka, kopalnie powinny przygotować się na „zły scenariusz", przewidujący dalszy spadek cen węgla. Firma podejmuje m.in. działania na rzecz zwiększenia wydajności pracy. Według prezesa, podniesienie wydajności o ok. 23-25 ton rocznie na osobę gwarantowałoby operacyjną rentowność produkcji nawet przy obecnych, niskich cenach węgla. Docelowo KHW chce zwiększyć wydajność do ok. 800 ton na pracownika, wobec 680 ton w ubiegłym roku. Wydajność planowana na 2016 r. to 764 tony średnio na jednego pracownika.