Dwie trzecie firm zostało poszkodowanych przez zakłócenia w łańcuchach dostaw spowodowanych pandemią, a 60 proc. przedsiębiorców nadal widzi takie zagrożenie. Takie wyniki przynosi niepublikowany jeszcze raport SUUS Advisory, do którego dotarła „Rzeczpospolita". Sporządzany na podstawie przeprowadzonego jesienią ub. roku badania wśród 110 polskich menedżerów z departamentów logistyki dużych i średnich firm od branży budowlanej do sektora chemicznego pokazuje konieczność zmian w systemach zaopatrzenia. Mają pozwolić na uniknięcie lub ograniczenie negatywnych skutków wstrzymania lub ograniczenia dostaw np. komponentów niezbędnych do produkcji.
Powrót do magazynów
Badani przedsiębiorcy wymienili konieczność coraz większej digitalizacji i automatyzacji zarówno prac w magazynach i transporcie, jak i w administracji. Niezbędne staną się automatyczne systemy składowania, zwiększenie liczby urządzeń wspomagających załadunki i rozładunki samochodów, a także kompletowania i pakowania przesyłek. Zmienia się także podejście do samego magazynowania w branżach, które produkują i magazynują komponenty na zasadzie just-in-time. W takim systemie dostaw części czy podzespoły trafiają na linię produkcyjną dokładnie wtedy, kiedy mają być użyte do produkcji. Przykładem jest przemysł samochodowy: opóźnienia w dostawach części zatrzymywały linie produkcyjne, bo fabryki nie miały zapasów, więc dziś branża bierze pod uwagę reorganizację zaopatrzenia i budowę magazynów.
Zmiany mające zabezpieczyć łańcuchy dostaw dokonują się już w całej Europie. To konieczność, bo ich przerwanie wstrząsnęło całymi branżami, doprowadzając do chaosu i gigantycznych strat w produkcji. Efektem ma być stopniowa reorganizacja produkcji, prowadząca do dywersyfikacji źródeł zaopatrzenia w surowce i podzespoły, przybliżająca je do finalnego wytwórcy. Już teraz finalni producenci coraz częściej stawiają wymóg wobec dostawców, w szczególności z odległych lokalizacji, np. z Chin, aby składowali części i podzespoły blisko ich zakładów, skracając w ten sposób czas reakcji. – Posiadanie magazynu to niejednokrotnie warunek dalszej współpracy – mówi Paweł Gos, prezes firmy Exact Systems. Prawdopodobnym scenariuszem przy nowych inwestycjach jest budowanie fabryk w aliansie z poddostawcami, żeby mieć do dyspozycji części na miejscu lub w bliskiej odległości.
Zerwać z monopolem
Unia Europejska chce ograniczyć zależność od zagranicznych dostawców w kluczowych dla niej sektorach gospodarki. Pod uwagę brane są m.in. półprzewodniki, surowce, substancje wykorzystywane w farmacji, także baterie do samochodów. Zakładane jest wzmocnienie współpracy krajów UE przy projektach o znaczeniu strategicznym dla całej wspólnoty, by zminimalizować ryzyko nadmiernego powiązania z dostawcami z odległych krajów, zwłaszcza z Dalekiego Wschodu. Przykładem są półprzewodniki, bez których nie może obejść się przemysł motoryzacyjny. Tymczasem przeszło 50-proc. udział w ich globalnej produkcji ma tajwański koncern TSMC. Podobnie jest z magnezem, niezbędnym składnikiem stopów lekkich, wykorzystywanych do produkcji wielu urządzeń i podzespołów. 90 proc. globalnej podaży magnezu zapewniają Chiny, które w końcu ub. roku ograniczyły jego dostawy do europejskich odbiorców wskutek wyhamowania przez kryzys energetyczny działalności części zakładów produkujących magnez. W rezultacie jego ceny podskoczyły o 75 proc.