Nikt nie ma złudzeń, że stoczniowemu potentatowi z Cherbourga uda się wymanewrować bez walki niemieckie U-Booty (U-212,U-214) z Thyssen Krupp Marine Systems czy okręty A26 oferowane przez szwedzką (Saab) konkurencję.
Program „Orka", czyli plan wyposażenia floty wojennej RP w trzy okręty podwodne nowej generacji uzbrojone w pociski manewrujące, to jeden z zasadniczych elementów budowy potencjału odstraszania przez Siły Zbrojne Rzeczypospolitej. Tyle że skala modernizacyjnego przedsięwzięcia najwyraźniej przerosła kolejnych rządowych decydentów. Podwodny program zbrojeniowy zainicjowany przez rząd PO–PSL już na starcie wpadł w półtoraroczny poślizg. Wyboru zagranicznych dostawców broni nie przyspieszyły nawet jednoznaczne rekomendacje Strategicznego Przeglądu Obronnego autorstwa obecnej ekipy w MON.
– Tak skomplikowanego i kosztownego oręża nigdy nie produkowaliśmy w kraju, a ambicje obecnego rządu są jednoznaczne – polskie stocznie muszą być włączone w budowę jednostek. Na uzgodnienie tysięcy procedur i detali potrzebujemy co najmniej dwóch kolejnych lat i to przy założeniu, że zaczynamy negocjacje od jutra – mówi specjalista z kręgu osób zaangażowanych w kontraktowanie uzbrojenia w resorcie obrony.
Powstające dopiero okręty A26 (wizualizacja) Saab chciałby produkować w ramach polsko-szwedzkiego klastra.