Zhejiang Geely Holding Group, która odkupiła szwedzką firmę w 2010 r. od Forda wynajęła Citigroup, Goldmana Sachsa i Morgana Stanleya do przygotowania pierwszej oferty publicznej. Debiut mógłby nastąpić od września, ale to warunki rynkowe zadecydują ostatecznie o tym.
Rzeczniczka Volvo Cars stwierdziła, że IPO jest opcją, a decyzja należy do właściciela. Odmówiła dalszego komentarza. Grupa Geely mająca także firmę Geely Automobile, zapytana o możliwość notowania Volvo Cars na dwóch giełdach odpowiedziała, że „szuka rozwiązań. Ne podjęliśmy jeszcze ostatecznej decyzji, jak postępować".
Nie jest na razie jasny powód IPO z Volvo Cars, choć pozyskane środki mogłaby wykorzystać na inwestowanie w technologie napędu elektrycznego lub jazdy autonomicznej albo też pozwolą szefowi Geely, Li Shufu finansować dalsze transakcje na jego rosnącej liściem zakupów. Ostatnio kupił za 3,3 mld dolarów udział w producencie ciężarówek AB Volvo i za 9 mld udział w jego konkurencie, Daimlerze.
Firmy samochodowe inwestują dużo w nowe technologie, aby utrzymać rywalizację z Teslą i Google. Volvo Cars obiecała w 2017 r., że od 2019 r. każdy model będzie mieć silnik elektryczny. Debiut giełdowy daje nowe możliwości, choć jest z tym coraz trudniej w Europie, bo inwestorzy nie są skłonni płacić każdej ceny. O giełdzie myślą producent sportowych aut Aston Martin, dział układów kierowniczych szwajcarskiej OC Oerlikon i włoski producent podzespołów Magneti Marelli.
O debiucie Volvo mówi się od 2016 r., gdy firma pozyskała 5 mld koron (583 mln dolarów) od szwedzkiego funduszu emerytalnego AMF, Pierwszego Szwedzkiego Krajowego Funduszu Emerytalnego i firmy ubezpieczeniowej Folksam. Wówczas mówiło się, że ma ambicję „działania jak spółka giełdowa". Ci inwestorzy wyjaśnili teraz, że ani Geely ani Volvo nie miały ostatnio posiedzeń czy rozmów o możliwej IPO.