Z raportu międzynarodowej kancelarii DLA Piper Wiater, do którego dotarła „Rz”, wynika, że spośród mieszkańców 27 krajów europejskich (26 państw Unii, bez Łotwy, plus Norwegia) Polacy są najbardziej surowi w limitowaniu wynagrodzeń osób kierujących spółkami z udziałem Skarbu Państwa.
W większości krajów ograniczenia wysokości płac członków rad nadzorczych lub członków zarządów w spółkach kontrolowanych przez państwowego udziałowca w zasadzie nie istnieją. Tak jest m.in. w Austrii, Belgii, Danii i Finlandii. „Sytuacja prawna menedżerów spółek z udziałem Skarbu Państwa nie jest zróżnicowana od sytuacji menedżerów spółek, w których Skarb Państwa nie ma udziału” – można przeczytać w raporcie. Podobnie jest w Czechach, na Słowacji, w Słowenii i Grecji. Z kolei w Szwecji wynagrodzenia członków rad nadzorczych i prezesów spółek z udziałem Skarbu Państwa powinny być porównywalne do płac oferowanych przez prywatne spółki podobnej wielkości, jednak nie najwyższe.
Nawet w krajach, które przyjęły bardziej restrykcyjne podejście do zagadnienia, jak Francja czy Niemcy, ograniczenia dotykają tylko członków rad nadzorczych, zarówno tych, którzy reprezentują Skarb Państwa, jak i przedstawicieli załogi. Ograniczenia nie dotyczą członków zarządu. Przedstawicielom Skarbu Państwa w radach niemieckich spółek, w których jest on jedynym udziałowcem, nie przysługuje żadne wynagrodzenie.
Jeszcze inne rozwiązanie przyjęto w Holandii, gdzie potencjalnie nadmierne apetyty państwowych menedżerów hamuje kodeks nadzoru korporacyjnego z grudnia 2003 r., który odnosi się także do władz prywatnych firm.
755 firm wypłaca prezesom i członkom zarządu wynagrodzenia według zasad ustawy kominowej