– Tylko pierwsze półrocze 2009 r. okazało się dla nas czasem straconym, już w drugiej połowie zeszłego roku przedsiębiorcy powrócili do swych planów przeniesienia korporacyjnego transportu w powietrze – przyznaje Piotr Długiewicz z firmy Cirrus Polska, która oferuje sprzedaż samolotów na zasadzie współwłasności. W zeszłym roku siedem czteromiejscowych maszyn Cirrus SR 22 kupiło do spółki (w ramach programu sky share) 25 klientów.
– Ku naszemu zaskoczeniu nie zabrakło wśród nich mniejszych, lokalnych przedsiębiorców. Prym wiodą jednak prezesi firm giełdowych ze ścisłej krajowej czołówki, dla których liczą się ekonomiczne aspekty błyskawicznego transportu – mówi Długiewicz.
Cirrus zgodnie z życzeniem klientów rozszerza teraz ofertę – będzie sprzedawał udziały w turbośmigłowych samolotach Pilatus. Produkowane w Szwajcarii, robią obecnie prawdziwą furorę na świecie. Warte ok. 4 mln dolarów za sztukę, zabierają na pokład nawet ośmiu pasażerów i – co ważne w polskich warunkach – mogą lądować na trawiastych lądowiskach.
– W tym roku rozwój prywatnej awiacji znowu przyspieszy – twierdzi Jan Borowski, pilot i handlowiec, jeden z pionierów branży, a obecnie największy polski diler samolotów, m.in. amerykańskiego Pipera i austriackiego Diamonda. – Dzięki Schengen i otwartym granicom w UE mogę wystartować ze swego lądowiska w Konstancinie i swobodnie, nawet bez kontroli paszportowej, polecieć do Paryża – nie kryje entuzjazmu.
Borowski właśnie wygrał przetarg i podpisał umowę na sprzedaż siedmiu najnowszych samolotów szkoleniowych z Politechniką Rzeszowską, jedyną cywilną uczelnią w kraju, która kształci pilotów. Mimo kryzysowego dołka w zeszłym roku udało mu się sprzedać prywatnym entuzjastom latania osiem maszyn.