– To był bardzo trudny rok – przyznał Maciej Witucki, prezes TP, do której należy też komórkowa sieć Orange. – W 2010 roku rynek nie będzie rósł. Będzie spadał, choć wolniej niż w 2009 roku, a stabilizacji czy niewielkiego odbicia można się spodziewać w 2011 roku – dodał. Wtedy i przychody TP mają znowu rosnąć. W ubiegłym roku skurczyły się o niemal 9 proc., do 16,56 mld zł. Zysk netto spadł w tym czasie o ponad 41 proc., do 1,28 mld zł.
TP podała wczoraj także założenia średnioterminowej strategii, ale nie zaskoczyła analityków. – To strategia kontynuacji – mówił Paweł Puchalski, analityk DM BZ WBK. – Okres marazmu, który jest przed nami, chcemy wykorzystać na transformację bazy kosztowej – powiedział prezes TP, nie podając, ile firma chce zaoszczędzić. Rozpoczęty w ubiegłym roku program oszczędnościowy pozwolił grupie ograniczyć koszty o 380 mln zł.
TP zapowiedziała stopniowe przechodzenie na jedną markę – Orange. Uprości ofertę, ograniczając liczbę produktów. Zmniejszy sieć punktów sprzedaży usług o 10 proc. Szukając oszczędności, ograniczy liczbę systemów IT i dostawców sprzętu z ponad 50 do 7. Podstawą planu jest porozumienie z Urzędem Komunikacji Elektronicznej, w którym TP zobowiązała się do inwestycji w 1,2 mln linii internetowych. Mają ją kosztować 3 mld zł i ograniczą wolne przepływy gotówkowe do 2 mld zł rocznie.
W telefonii stacjonarnej TP spróbuje ograniczyć liczbę odchodzących klientów o 50 proc. w ciągu dwóch lat (w 2009 r. straciła ok. 1 mln klientów, czyli 12 proc.). Mają w tym pomóc nowe oferty, których atrakcyjność zależy od długości kontraktu, na wzór działających w telefonii komórkowej i Internecie. Komórkowy Orange ma do końca 2011 r. odzyskać pozycję lidera.
TP chce być też operatorem dostępu do Internetu numer jeden w największych miastach. Tymczasem w ubiegłym roku Neostrada, jej flagowy produkt, traciła rynek i klientów. – Sądzimy, że I półrocze 2010 też będzie słabe – mówił Witucki.