Dyrektor techniczny Willy Rampf był jednak zadowolony z prac. - Okazało się, że nasze symulacje były wyjątkowo trafne. Czasy okrążeń różniły się zaledwie o 1 procent od przewidzianych przez nasze komputery - mówił.Po pierwszych jazdach zmodernizowany tor Fuji zebrał pozytywne recenzje, choć spore kontrowersje wzbudził niebezpieczny zjazd do alei serwisowej. Kierowcy pędzą z prostej startowej w prawo przy prędkości około 300 km/godz., po czym pokonują szybką sekwencję łuków prawy-lewy i dopiero dalej znajduje się właściwy zjazd do boksu, gdzie obowiązuje ograniczenie prędkości do 80 km/godz. (60 km/godz. w czasie treningów).
- Ten zjazd to najtrudniejszy zakręt na torze - przyznał Rubens Barrichello. - To bardzo niebezpieczne miejsce - wtórował mu Giancarlo Fisichella. - Może przeniesiemy początek ograniczenia prędkości przed łuk, którym zjeżdżamy z prostej startowej - zaproponował Włoch. Kwestię bezpieczeństwa poruszono na wieczornym spotkaniu kierowców, ale kierownictwo wyścigu odwlekło decyzję do sobotniego poranka. Z bardziej doświadczonymi kolegami nie zgodził się Heikki Kovalainen. - To całkiem ciekawa szykana - nieoczekiwanie wyznał debiutant. - Jeśli źle ją przejedziesz, czeka cię poważny wypadek.Japończycy, którzy w niedzielę przybędą pod świętą górę Fudżijama, będą mieli zapewne co wspominać. Walka między pretendentami do mistrzowskiego tytułu może się zakończyć w efektowny sposób, a umożliwiająca wyprzedzanie konfiguracja toru i wciąż niepewna pogoda z pewnością dodadzą smaku rywalizacji.
Relacje między walczącymi o mistrzostwo świata Lewisem Hamiltonem i Fernando Alonso są napięte do granic. Kierowców McLarena dzielą zaledwie dwa punkty. Przed dwoma tygodniami na belgijskim torze Spa-Francorchamps prawie doszło między nimi do kolizji. Tuż po starcie Hamilton zaatakował Alonso, który zdecydowanie obronił swoją pozycję, wypychając Anglika na asfaltowe pobocze wokół pierwszego zakrętu. - Zostawiłem mu dużo miejsca, choć powinienem zepchnąć go na barierę - półżartem powiedział wczoraj Hamilton.Lider mistrzostw świata zapomniał najwyraźniej, że we wcześniejszych wyścigach kilkakrotnie zdarzało mu się równie agresywnie atakować rywali, którzy chcąc uniknąć kolizji i odpadnięcia z wyścigu już w pierwszym zakręcie, ustępowali mu pola. Teraz żarty się skończyły. Między "kolegami" z McLarena toczy się otwarta wojna, której stawką jest mistrzowski tytuł. Dla Hamiltona byłby to historyczny wyczyn, bo nigdy wcześniej żaden kierowca nie został mistrzem świata w pierwszym sezonie startów w Formule 1.Hamilton zapowiedział, że w niedzielnym wyścigu postara się po prostu pokonać swojego największego rywala. - To zaboli go znacznie bardziej niż wypchnięcie na barierę - stwierdził wczoraj Anglik.- Zresztą nie zamierzam zostawiać mu już miejsca na torze. Alonso niewiele sobie robi z pogróżek. - Walczymy o mistrzostwo - powiedział Hiszpan - ale jednocześnie jesteśmy inteligentnymi ludźmi i przede wszystkim chcemy dojechać do mety. Myślę, że nigdy nie zderzymy się ze sobą.W świetle wypowiedzi Hamiltona nadzieje Alonso mogą okazać się płonne. Zwłaszcza że wiele wskazuje na to, że walka o wygraną w niedzielnej Grand Prix Japonii rozegra się właśnie między kierowcami McLarena. Podczas piątkowych treningów obaj jako jedyni pokonali okrążenie toru Fuji w czasie poniżej minuty i 19 sekund.
Sklasyfikowany na trzeciej pozycji Felipe Massa z Ferrari stracił do nich ponad 0,7 sekundy. Zwycięzca poprzedniego wyścigu Kimi Raikkonen (Ferrari) był piąty, ale Fin uzyskał swój najlepszy czas, jadąc ze sporym obciążeniem paliwem. To właśnie Raikkonen, tracący do lidera mistrzostw 13 punktów, może najbardziej skorzystać na wewnętrznej rywalizacji w McLarenie.
Jakie są pańskie wrażenia po pierwszych okrążeniach nowego toru?