– Wartość rynku sztuki zwiększa się. Zakładamy, że sytuacja ta potrwa jeszcze co najmniej 3 – 5 lat. Sprzyja temu nie tylko dobra koniunktura gospodarcza, ale również zawirowania na rynku akcji i funduszy inwestycyjnych – mówi Juliusz Windorbski, prezes firmy Desa Unicum. Polski rynek rozwija się od niedawna, dlatego daleko nam do światowych rekordów cenowych – „Chłopca z fajką” Pabla Picassa sprzedano za 105 mln dol., a portret Adeli Bloch-Bauer Gustava Klimta za 135 mln dol. – a to przykłady tylko z ostatnich dwóch lat.
Najwyższe transakcje finalizowane w naszym kraju robią jednak wrażenie. W ubiegłym roku rekordowy zakup miał wartość 1,58 mln zł – za tyle wylicytowano obraz „Próba czwórki” Józefa Chełmońskiego z 1878 r. Jak wynika z danych Desy Unicum, ogółem w ubiegłym roku na aukcjach dziesięć najdroższych obrazów sztuki dawnej kosztowało w sumie 5,7 mln zł, zaś nowoczesnej 1,9 mln zł.
– Od kilku lat rośnie zainteresowanie drobnymi pozycjami do 10 tys. zł, których jest najwięcej i są dla początkujących inwestorów akceptowalnym ryzykiem. Z drugiej strony, minusem jest mała przejrzystość rynku, czyli wiedza o tym, co warto kupić i jaka jest realna wartość dzieł. Cenę transakcyjną można zobaczyć na aukcji, w galerii obraz ma jedynie metkę z ceną, którą można zawsze zmienić – mówi Konrad Szukalski, wiceprezes domu akcyjnego Agra Art.
Popularność sztuki jako metody inwestowania trwa na świecie od lat, jednak w ostatnim czasie przeżywa szczególnie gwałtowny rozwój – od 2002 r. wartość rynku sztuki wzrosła ponaddwukrotnie do ponad 43 mld euro rocznie. Za niemal połowę obrotów odpowiadają Stany Zjednoczone, kolejna na liście z 27 proc. udziałem jest Wielka Brytania. Analitycy tłumaczą to faktem, że w tych krajach mieszczą się największe domy aukcyjne – Sotheby’s czy Christie’s – i to w nich odbywa się większość rekordowych transakcji. Za to w naszym kraju większość transakcji nadal odbywa się poza domami aukcyjnymi. – Rynek od kilku lat przeżywa stabilny wzrost – dzisiaj jest warty ok. 200 – 300 mln zł rocznie, z czego za ok. 30 proc. odpowiadają domy aukcyjne. Reszta handlu odbywa się w galeriach i na różnego typu targach – mówi Piotr Lengiewicz, prezes zarządu Domu Aukcyjnego Rempex. Firmy zajmujące się sprzedażą dzieł sztuki podkreślają jednocześnie, że zainteresowanie sztuką w Polsce nigdy nie będzie masowe. Nadal największym zainteresowaniem cieszy się malarstwo, zwłaszcza sztuka dawna, choć nowoczesna też szybko zyskuje zwolenników. Domy aukcyjne podkreślają też, że jest to bardzo wrażliwy rynek. – Nasza branża musi mieć spokój – tak gospodarczy, jak i polityczny. Jak jest źle, odczuwamy to jako pierwsi, a z kolei jak jest dobrze, do nas poprawa też dociera na końcu – dodaje Piotr Lengiewicz.
Pojawia się też nowy trend – do pomocy inwestorom zgłaszają się banki i fundusze inwestycyjne, oferujące fachowe doradztwo. Np. Noble Bank zaproponował swoim klientom specjalny program inwestowania w sztukę – art-banking. Zainteresowanie projektem zgłosiło 10 proc. jego klientów. – Trzeba mieć świadomość, że nie jest to program dla osób oczekujących dużych zysków i to w krótkim czasie. Nigdy nie będzie też produktem masowym – mówi Krzysztof Olszewski, rzecznik prasowy Noble Banku.