Możemy mieć te trzypasmówki jeszcze przed Euro, właściwie od ręki. Trochę farby, trochę znaków drogowych i drobnych decyzji urzędników. Nie trzeba większych pieniędzy. Nawet przepisów nie trzeba wymyślać, one już są, może co najwyżej skreślić jedno słowo w ministerialnym rozporządzeniu.
Pomysł jest banalnie prosty. Trzeba zastąpić dwa szerokie pobocza jednym dodatkowym pasem do wyprzedzania. To nie żarty. W Polsce marnuje się 4000 km szos, głównie krajowych, z szerokimi utwardzonymi poboczami. Budowano je zwłaszcza w latach 80., zwykle mają po 2 m szerokości. Są na najważniejszych szlakach komunikacyjnych w Polsce, np. prawie wszystkich wylotówkach z Warszawy (tam, gdzie nie ma dwupasmówek).
Dziś przekrój poprzeczny typowej krajówki wygląda w metrach tak: 2+3,5+3,5+2=11 (po 2 m na pobocza i po 3,5 m na pasy). Wystarczy przemalować białe linie i mamy np.: 0,25+3,5+3,5+3,5+0,25 (0,25 na pobocza + trzy pasy). Możemy jednak zwęzić pasy np. do 3 m i wtedy na pobocza zostanie 2 m. Nie muszą być zresztą jednakowe, więc na szerszym mógłby być ruch lokalny. Oczywiście dwa pasy mogą być w danym miejscu tylko w jednym kierunku, ale rozwiązanie polega na tym, że kilka kilometrów dalej to ułatwienie, taka mijanka będzie w przeciwną stronę.
Pomysł nie jest nowy, niektórzy nazywają go szwedzkim, ale trzypasmówki są popularne w wielu krajach, np. we Francji (wiele z nich powstało w miejscu zlikwidowanych poboczy). Nie wszędzie trzeba zaraz budować autostrady, na to nie stać nawet najbogatszych. W Polsce plan budowy 3000 km autostrad i ekspresówek na Euro jest dopiero na papierze.
Po poboczach jeżdżą traktory, czasem jeszcze furmanki, rowerzyści, wreszcie poruszają się piesi. Jednak wielu kierowców, zwłaszcza tych z „rajdowym” zacięciem, traktuje je jako część jezdni, spychając na nie wolniejszych. Trochę to upłynnia ruch, ale z drugiej strony szosy z poboczami należą do najbardziej niebezpiecznych. To tam dochodzi o wyprzedzania „na trzeciego”, „na czwartego”. Lista zalet przekroju 2+1 jest długa: taki układ pasów ułatwia bezpieczne wyprzedzanie, w szczególności wolniej jadących tirów. Oblicza się, że dodatkowy pas powoduje wzrost liczby wyprzedzeń o 30 proc. Z kolei dobre oznakowanie (informowanie) o zbliżającej się mijance powstrzymuje kierowców przed ryzykownym wyprzedzeniem: nie ma sensu, jeśli można to za kilometr czy dwa zrobić bezpiecznie na dodatkowym pasie.