RZ: Mamy dwa miesiące na ratowanie stoczni. Czy to dobra wola UE, czy i tak będziemy skazani na konieczność zwrotu pieniędzy i upadłość stoczni?
Łukasz Karpiesiuk: Przekroczyliśmy już wszelkie możliwe terminy. Tak więc KE miała prawo wydać decyzję negatywną. Na szczęście dodatkowy czas umożliwia dopracowanie szczegółów porozumienia z inwestorami i formalnych dokumentów.
Co musi się znaleźć w planach restrukturyzacyjnych, aby zostały zaakceptowane?
Muszą wykazywać, że restrukturyzacja zapewni przywrócenie trwałej rentowności stoczniom. Komisja wymaga, by analizy finansowe prezentowały kilka wariantów rozwoju sytuacji – od najkorzystniejszego scenariusza do najgorszego. Plany muszą wykazywać wycofanie się z działalności przynoszącej straty oraz optymalizację tej, która może przynosić zyski. O ile to możliwe, powinny też wejść w nowe, rentowne obszary (tak np. będzie zapewne w przypadku Stoczni Szczecińskiej, gdzie Mostostal Chojnice zamierza uruchomić produkcję konstrukcji stalowych). Plany muszą wykazywać minimalizację pomocy. I tu jest problem, bo inwestorzy chcieliby redukcji zaległości stoczni m.in. wobec ZUS, a ze względu na wielkość uprzednio udzielanej pomocy zdaniem KE kolejna narusza tę zasadę. Trzeba też zadbać, by na rynek UE dostała się jak najmniejsza liczba wyrobów z objętego pomocą przedsiębiorstwa, która konkurować będzie z wyrobami firm nieotrzymujących wsparcia.
Jakie będą warunki prawne dalszego funkcjonowania stoczni?