Analitycy są podzieleni. Połowa z nich jest zdania, że OPEC zmniejszy wydobycie, reszta, że pozostawi je na obecnym poziomie. Podobny podział jest i w samym kartelu. „Jastrzębie” – Iran, Libia, Wenezuela i kilku mniejszych producentów chciałoby zmniejszenia produkcji i podwyższenia cen. To państwa, które teraz nie są w stanie wykorzystać w pełni przyznanych im limitów. Ich nalegania spotykają się jednak z ostrym oporem pozostałych członków kartelu. – Nie widzę powodów do obniżania – mówił wczoraj kuwejcki minister ds. ropy Mohammad Olaim. – Gdyby jednak rynek czegokolwiek potrzebował, jesteśmy gotowi, aby to zrobić – dodał. Z kolei przewodniczący OPEC Hakib Chelil ujawnił, że 80 dolarów za baryłkę to cena, przy której opłaca się producentom inwestować w wydobycie z nowych pól. Tymczasem dzisiaj baryłka ropy kosztuje ok 107 dol. OPEC dostarcza 40 proc. ropy znajdującej się na światowych rynkach. Oczywiście nikt nie ma wątpliwości, że przy spadających cenach ograniczenie limitów wydobycia albo chociaż wprowadzenie większej dyscypliny w ich przestrzeganiu pod koniec roku jest nieuniknione. Oznaczałoby to więc zmniejszenie podaży o ok. milion baryłek dziennie, bo taka jest mniej więcej różnica między tym, co ustalono, a rzeczywistością. Nie zostałoby to określone jako zmniejszenie produkcji i wcale nie musi być specjalnie nagłośnione. Po raz ostatni OPEC zmniejszył wydobycie rok temu – o 500 tys. baryłek dziennie, tyle że wówczas cena ropy spadła poniżej 80 dol. Z pewnością dojdzie do zmniejszenia produkcji, kiedy cena za baryłkę wyniesie 100 dolarów.

Oczywiście dzisiaj producenci ropy doskonale wiedzą, że surowiec tanieje, bo zmniejsza się popyt. To zaś wynika z globalnego spowolnienia gospodarczego. Gdyby więc ceny ropy znów zaczęły rosnąć, zapotrzebowanie rynku znów byłoby niższe. Wiadomo i to, że ropa teraz drożeje, bo trwa sezon huraganów i kilka dolarów w obecnej cenie to z pewnością „cena strachu”, że Ike, a potem któryś z kolejnych kataklizmów, zniszczy instalacje naftowe w Zatoce Meksykańskiej. W spadku cen ma swój udział również drożejący dolar i – na przykład dla importerów ze strefy euro – spadek cen w ubiegłym tygodniu wcale nie wyniósł 10 proc. (o tyle obniżyły się ceny ropy), bo euro staniało wobec dolara o 2,5 proc. Jeszcze mniej odczuli spadek cen ropy polscy importerzy, bo w tym samym czasie złoty staniał do dolara o 6 proc.

reuters, OPEC, Petromatrix