Teraz za zakład w Gorlicach i niedokończoną instalację, na którą wydano 400 mln zł, znów odpowiada grupa Lotos, a zarząd Glimaru przejmuje od syndyka majątek. Na dziś zaplanowano walne zgromadzenie akcjonariuszy Glimaru, które zdecyduje o przyszłości firmy.
Wydaje się, że grupa Lotos, która jest głównym akcjonariuszem spółki (ma 91,5 proc. jej akcji), zdecyduje o dalszym istnieniu spółki. A jeśli tak, to los zakładu zależeć będzie nadal od wierzycieli. – Od początku sierpnia trwają negocjacje z wierzycielami zabezpieczonymi na majątku w celu zawarcia porozumienia. Liczę na ich dobrą wolę, ponieważ jednocześnie prowadzę rozmowy z potencjalnymi inwestorami. Zgłosiły się cztery firmy deklarujące zagospodarowanie majątku spółki – wyjaśnia prezes Glimaru Łukasz Jagodziński.
Grupa Lotos przejęła Glimar już po ogłoszeniu jego upadłości wraz z rafineriami w Jaśle i Czechowicach oraz spółką wydobywczą Petrobaltic. Koncern z Gdańska nie miał większego wpływu na to, co dzieje się w Glimarze – główną rolę odgrywał tam syndyk, którego zadaniem była sprzedaż majątku – w tym tzw. hydrokompleksu o wartości księgowej ponad 300 mln zł. To właśnie jego budowa i kilka innych nietrafionych inwestycji stało się przyczyną problemów gorlickiej rafinerii.
[wyimek]700 mln zł wynosi zadłużenie rafinerii w Gorlicach. Głównymi wierzycielami są banki[/wyimek]
Koszty budowy okazały się znacznie wyższe od początkowo planowanych, a banki zażądały zwrotu pieniędzy. Kilka miesięcy temu sąd ostatecznie umorzył postępowanie upadłościowe. – Zabrakło środków na jego prowadzenie – tłumaczy syndyk Bożena Polesek. I choć rada wierzycieli zgodziła się na obniżenie ceny, to i tak majątku nie udało się sprzedać.