Kryzys wyhamowuje napływ inwestycji zagranicznych do Polski. Jak szacuje Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych (PAIiIZ), już w tym roku ich wartość zmniejszy się z ubiegłorocznych 17,8 mld euro do nawet 10 mld euro. Jeszcze gorzej ma być w 2009 r.
Zdaniem Sebastiana Mikosza, dyrektora w polskim oddziale Deloitte, liczba chętnych do inwestowania może stopnieć nawet o połowę. Zarówno wśród firm nowych, jak i tych, które w Polsce już są. – Kryzys zmniejszy konsumpcję, więc fabryki w Polsce będą musiały ograniczyć eksport. Możliwe, że nawet o 30 – 40 proc. rok do roku – uważa Mikosz.
Na spadek popytu już zareagowały gliwickie zakłady Opla, zatrzymując w ubiegłym tygodniu linie produkcyjne do końca października. Podobne cięcia czekają branże AGD i RTV, gdzie jeden z działających w Polsce wytwórców ekranów LCD już szykuje się do przejścia z trzyzmianowego na dwuzmianowy system pracy. Na tym się jednak nie skończy, bo część firm będzie musiała zastosować jeszcze boleśniejsze środki. Działająca w Bielsku-Białej firma Cooper Standard Automotive przymierza się do zwolnienia kilkudziesięciu pracowników.
Rysujący się kryzys zniechęca nowych inwestorów. Działający na rynku finansowym amerykański koncern Fidelity Investments niemal w ostatniej chwili odwołał uruchomienie w Katowicach centrum usługowego mającego zatrudniać prawie 1 tys. osób. W Kostrzyńsko-Słubickiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej firma z Belgii, która ma tam już dwie fabryki, zrezygnowała z zaplanowanej budowy trzeciego zakładu. Z kolei w Katowickiej SSE dwie inwestycje z branży meblarskiej i budowlanej, każda powyżej 100 mln zł, zostały zawieszone.
Zdaniem Ricka Lady, wiceprezesa Amerykańskiej Izby Handlowej w Polsce, sytuacja gospodarcza skłania przedsiębiorców do stosowania zasady wait and see – czekaj i przyglądaj się. Niektórzy mogą jednak chcieć wykorzystać kryzys. – Zachętą może się okazać osłabienie złotego. Dzięki niemu koszty pracy mogą spaść nawet o połowę – mówi Lada.