Jutro w Baku prezydenci pięciu krajów – Azerbejdżanu, Gruzji, Litwy, Polski i Ukrainy – zainteresowanych powstaniem nowego korytarza transportu ropy kaspijskiej do Europy przez m.in. Ukrainę i Polskę mogą podjąć polityczną decyzję o rozpoczęciu realizacji tego projektu. To dałoby sygnał do budowy ropociągu Brody – Adamowo (koszt ok. 450 mln zł), który ma być tylko jednym z elementów całej trasy przesyłu surowca – z Azerbejdżanu przez Morze Czarne do Odessy i dalej do Gdańska.
Do tej pory nie mógł powstać, bo nie było ani gwarancji dostaw ropy, ani pewności, że cały projekt jest opłacalny. I nie wiadomo nadal, czy całe przedsięwzięcie ma sens, bo jak się dowiedzieliśmy, firma doradzająca spółce Sarmatia przygotowującej projekt nie przygotowała jeszcze wszystkich niezbędnych dokumentów. Miała zakończyć studium wykonalności i biznesplan do końca listopada, ale termin opracowania przesunęła o miesiąc.
Już kilka miesięcy temu zakładano, że rozpoczynające się w czwartek spotkanie w Baku będzie okazją do podjęcia ostatecznej politycznej decyzji o budowie. Szef Kancelarii Prezydenta RP Piotr Kownacki powiedział ”Rz”, że faktycznie taka możliwość istnieje. Nawet jeśli opracowania firmy doradzającej Sarmatii będą wystarczające dla prezydentów, to i tak pozostaje wiele niewiadomych. Oprócz gwarantującego dostawy ropy azerskiego koncernu SOCAR, potrzebni są jej odbiorcy, a nie ma jeszcze ich listy. Potencjalnymi nabywcami są ukraińskie rafinerie oraz polskie – Lotos w Gdańsku i Orlen (ze swoimi zakładami w Polsce, na Litwie i w Czechach), ale ich szefowie do tej pory deklarowali, że mogą kupić ropę kaspijską, o ile będzie to opłacalne.
W Sarmatii uczestniczy pięć firm, najwięcej udziałów mają azerski SOCAR, gruziński GOGC, polski PERN Przyjaźń i ukraińska UkraTransNafta (po 24,5proc.). Strona litewska ma tylko 2 proc. To spółka studialna, by zacząć budowę, musiałaby się przekształcić.