Minister finansów Jacek Rostowski przedstawił wczoraj w Sejmie przyjętą przez rząd poprawkę do przyszłorocznego budżetu. Obniża ona PKB z 4,8 do 3,7 proc. i wpływy podatkowe z VAT o 1,7 mld zł. Zdaniem opozycji w ten sposób ekipa Donalda Tuska straciła szansę na urealnienie budżetu.
Oficjalnie zmieniono tylko prognozę dotyczącą wzrostu gospodarczego, choć wiadomo, że jednocześnie trzeba było zweryfikować także planowany poziom konsumpcji, inwestycji czy bezrobocia. Zmieniły się także na niższe oczekiwania dotyczące wskaźników makroekonomicznych na ten rok. Kolejne dane mówią bowiem o pogorszeniu koniunktury – według resortu finansów produkcja przemysłowa w listopadzie spadła o 2,6 proc. z powodu mniejszej liczby dni roboczych, a w kolejnych miesiącach może być jeszcze gorzej. Jednak nowe prognozy owiane są tajemnicą.
Podczas drugiego czytania ustawy budżetowej szef resortu finansów wyjaśnił tylko, że korekta wzrostu przełoży się na zmniejszenie wpływów i wydatków o 1,7 mld zł bez wpływu na poziom deficytu – 18,2 mld zł. Rząd nie spodziewa się też, by inflacja była wyższa niż 2,9 proc.
[srodtytul]Minister się tłumaczy[/srodtytul]
– Projekt budżetu na 2009 rok przedstawiony podczas pierwszego czytania zakładał łagodniejszy, niż obserwowano w ostatnich miesiącach przebieg kryzysu na światowych rynkach finansowych – wyjaśnił posłom Rostowski. – Ponieważ nie wiadomo było, jak on się rozwinie, nie zdecydowaliśmy się wcześniej na zmianę założeń. Zaznaczył przy tym, że nasza gospodarka jest bardziej odporna na wstrząsy związane z kryzysem finansowym niż gospodarki innych państw, choć nie jest oczywiście wyspą.