Tylko jeden dzień trwał wzrost na GPW. Po środowej optymistycznej sesji w czwartek na rynku nastąpiło znaczne pogorszenie nastrojów.

Sesja rozpoczęła się od podniesienia indeksów w ślad za kilkuprocentowymi zwyżkami w USA w środę. WIG20 na otwarciu sesji wzrósł o 1,56 proc. i wyniósł ponad 1700 pkt. Ale już po g. 10 do głosu doszli sprzedający. WIG20 zaczął się osuwać. Według maklerów niepokojące jest to, że na rynku nie ma chętnych do kupna, a polskie spółki znacznie traciły przy niewielkich obrotach. – Nawet stosunkowo niewielkie zlecenie dołowało kursy największych spółek – mówi jeden z maklerów.

W trakcie sesji indeks notował nawet 5,5 proc. zniżki, ale ostatecznie wynik ten został poprawiony na fixingu. Na zamknięciu WIG20 spadł o 3,51 proc., do 1620 pkt. Tak nisko jak wczoraj nie zakończył notowań od 21 listopada ubiegłego roku, a warszawska giełda należała w czwartek do najsłabszych nie tylko w regionie, ale i w całej Europie.

Głównymi winnymi zniżek były banki. Kurs papierów BRE Banku spadał pod koniec dnia nawet o 12 proc., ostatecznie notowania zakończył na ponad 10-proc. minusie. Znacznie staniały też papiery BZ WBK. Na koniec dnia kurs walorów tego banku zniżkował o 7,4 proc. Pod koniec sesji większą część strat odrobił natomiast PKO BP, którego akcje odpowiadały za jedną czwartą giełdowego handlu. Na koniec sesji kurs papierów spółki tracił już tylko niespełna 1 proc.

Według analityków w najbliższych dniach WIG20 będzie testował poziomy z fatalnego dla inwestorów października 2008 r., które mogą zostać przebite. Wczorajszy poziom zamknięcia jest tylko o 70 pkt powyżej tych dołków. Wskaźniki mniejszych spółek, mWIG40 i sWIG80, już przebiły październikowe minima. Ratunkiem dla GPW mogłaby być poprawa nastrojów za oceanem, ale tam czwartek przyniósł spadki (Dow Jones: – 1,28, Nasdaq: – 2,76 proc.).