– Bez zabezpieczenia pewnych, stabilnych i zdywersyfikowanych dostaw energii wolność i niezależność Wspólnoty będzie tylko iluzją – mówił premier Czech Mirek Topolanek w trakcie zakończonej wczoraj konferencji w Budapeszcie poświęconej budowie gazociągu Nabucco. Dodał, że nie jest to przedsięwzięcie tylko kilku firm albo krajów, ale „projekt strategiczny, decydujący o gospodarczej i politycznej niezależności Europy”.
Mobilizacja Unii Europejskiej w sprawie budowy nowego rurociągu związana jest z ostatnim kryzysem wywołanym wstrzymaniem przez Rosjan eksportu gazu na Ukrainę i za pośrednictwem tego kraju do Europy. W Budapeszcie mocne stanowisko przedstawili nie tylko szef czeskiej prezydencji, ale także gospodarz konferencji, węgierski premier Ferenc Gyurcsany czy unijny komisarz ds. energii. Wszyscy oni podkreślali, jak ważne jest powstanie rurociągu łączącego kraje wydobywające gaz w rejonie Morza Kaspijskiego z Europą.
– Straty idące w miliardy i miliony ludzi cierpiących z powodu zimna to bardzo wysoka cena, jaką płacimy za naszą zależność energetyczną – mówił premier Topolanek. Ostatni kryzys gazowy powinien – jego zdaniem – przekonać Unię, iż potrzebne jest wspólne działanie i wsparcie takich projektów jak Nabucco, by kraje europejskie zyskały trzecie – oprócz Norwegii i Rosji – duże niezależne źródło zaopatrzenia w gaz.
Premier Węgier Ferenc Gyurcsany zapowiedział, że do połowy roku będzie gotowa deklaracja międzyrządowa, a więc polityczne porozumienie zainteresowanych projektem krajów. Jeśli tak się stanie, to w II półroczu konsorcjum skupiające sześć firm (austriacki OMV, bułgarski Bulgargas, niemiecki RWE, rumuński Transgas, turecki Botas i węgierski MOL) zdecyduje o rozpoczęciu prac w 2010 r. Według rządu węgierskiego do projektu może się przyłączyć PGNiG. Zdaniem cytowanej przez PAP rzeczniczki spółki Joanny Zakrzewskiej PGNiG nie wyklucza przystąpienia do konsorcjum.
Istotną kwestią będzie finansowanie inwestycji, której koszty szacuje się na 7,9 mld euro. Wczoraj premier Gyurcsany apelował o dofinansowanie z unijnej kasy w wysokości 200 – 300 mln euro, ale wiadomo już, że go nie będzie. Komisarz Andris Piebalgs zapowiedział jednak, że Bruksela może zapewnić gwarancje kredytowe. Szef Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju Thomas Mirow stwierdził, że jest gotów zbadać sprawę finansowania tego projektu.