Jak dowiedziała się „Rz”, do Warszawy przyjedzie reprezentacja spółki Gazprom Export odpowiedzialnej za sprzedaż rosyjskiego surowca za granicą, lecz bez jej szefa Aleksandra Miedwiediewa. To spotkanie zespołów roboczych i dlatego trudno od razu spodziewać się zawarcia jakiegoś porozumienia.
Mogą jednak zapaść wstępne uzgodnienia co do perspektywy dostaw gazu do Polski przez Ukrainę w miejsce tych, które od stycznia wstrzymała spółka RosUkrEnergo należąca w połowie do Gazpromu. Chociaż Gazprom wiele miesięcy wcześniej zapewniał polskie władze, że przejmie jej zobowiązania w przypadku likwidacji RUE – a to jest właśnie planowane – to słowa nie dotrzymał. A chodzi o niebagatelne ilości gazu – 2,5 mld m sześc. w tym roku, czyli ok. 18 proc. polskiego zapotrzebowania na to paliwo.
Najlepszym wyjściem z tej sytuacji byłoby szybkie zawarcie umowy między PGNiG a Gazprom Exportem, która zastąpiłaby tę z RosUkrEnergo. Ale strona rosyjska nie spieszy się do tego. Możliwe jednak, że skłonna będzie przyjąć propozycję, o której dwa tygodnie temu podczas debaty w redakcji „Rz” mówił prezes PGNiG Michał Szubski.
– Już kiedyś taka sytuacja jak obecnie miała miejsce. Otóż w 2003 r., kiedy trwały rozmowy dotyczące renegocjacji wieloletniego kontraktu z Gazpromem, a sytuacja była nie do końca uregulowana między stronami, PGNiG i Gazprom Export co kwartał podpisywały krótkie umowy o dostawy na kolejne miesiące – stwierdził szef PGNiG. Jego zdaniem takie przejściowe rozwiązanie można uzgodnić w najbliższych tygodniach. Możliwe zatem, że rozmowy w Warszawie temu będą służyły.
RosUkrEnergo wstrzymała dostawy do Polski w efekcie styczniowego rosyjsko-ukraińskiego sporu gazowego. Po jego zakończeniu spółka straciła dostęp do surowca w ukraińskich magazynach, a jedyne, co dla Polski zrobił Gazprom, to zwiększenie – po licznych interwencjach – dostaw gazu przez Ukrainę.