PKN Orlen, który od prawie trzech lat jest właścicielem litewskiej rafinerii w Możejkach, bez skutku zabiega o możliwość zakupu udziałów lub przejęcia kontroli operacyjnej nad terminalem morskim w Kłajpedzie.
– Oczekujemy od rządu Litwy konkretnych działań – mówi „Rz” wiceminister skarbu Mikołaj Budzanowski. – Jesteśmy strategicznymi partnerami na forum UE. Często mówimy jednym głosem w sprawach energetycznych, a nagle się okazuje, że współpraca się nie przekłada na relacje na poziomie spółek w kluczowej kwestii dla PKN Orlen.
Orlen ma w planach budowę ropociągu z Kłajpedy do Możejek i rurociągu paliwowego w odwrotnym kierunku, ale też chce mieć realny wpływ na stawki stosowane przez terminal. Tymczasem władze w Wilnie nie chcą podjąć pozytywnej dla Orlenu decyzji. Terminal jest strategiczną firmą dla państwa litewskiego, które ma w nim 70 proc. udziałów, a na sprzedaż jakiegokolwiek pakietu zgodę musiałby wydać Sejm. Według władz PKN ta inwestycja to niezbędny warunek poprawy efektywności zakładu w Możejkach, którego wyniki finansowe znacznie się pogorszyły po pożarze i odcięciu dostaw ropy z Rosji.
– Mam wrażenie deficytu zaufania po stronie litewskiej. Kluczowe decyzje nie są podejmowane – dodaje Mikołaj Budzanowski. I przyznaje, że jeśli ta sytuacja nie ulegnie zmianie, to możliwe, że PKN Orlen będzie musiał rozważyć inne scenariusze realizacji tego projektu. – Żadnego wariantu nie należy wykluczyć. Musimy brać pod uwagę interes naszej spółki, która zainwestowała na Litwie ogromne pieniądze – argumentuje wiceminister. – Nie rozumiem, dlaczego Orlen ma utrudnione możliwości rozwoju; nie możemy akceptować takiego stanu.
Mikołaj Budzanowski zauważa, że nie po to Skarb Państwa jako główny właściciel PKN dał przyzwolenie na transakcję wartą 3,5 mld dolarów na Litwie, by polska firma miała tylko dopłacać do spółki w Możejkach.