Siedmiu franczyzobiorców prowadzących kilkanaście restauracji sieci złożyło doniesienie do łódzkiej prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez spółkę Sfinks, zarządzającą tą największą siecią restauracji w Polsce. – Tak, wpłynęło takie doniesienie. W ciągu miesiąca podjęta zostanie decyzja, czy zostanie wszczęte postępowanie w tej sprawie – mówi „Rz” Krzysztof Kopania rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Burzę wywołały faktury wystawione przez łódzką firmę. Chodzi o dodatkowe opłaty z umów franczyzowych. – To bezpodstawne żądanie – argumentują restauratorzy.
– Faktury wystawione przez spółkę wynikają wprost z zapisów umowy – mówi „Rz” Bogdan Bruczko, wiceprezes zarządu Sfinks Polska SA. – Nie ma więc mowy o bezpodstawnym żądaniu zapłaty.
Z dokumentów, do których dotarła „Rz”, wynika, że chodzi o przekroczenie przez restauratorów „średnich wskaźników sieci związanych z realizacją kosztów niespożywczych”. Są to takie koszty, jak np. opłaty za media (gaz, prąd, energię), koszty pracownicze, księgowość, ochrona, leasing urządzeń stanowiących wyposażenie restauracji. – Tyle że my nie mamy wpływu na część tych kosztów. Na przykład biuro ochrony czy firmę do prowadzenia księgowości wyznacza nam centrala i nie możemy jej zastąpić tańszą – tłumaczy jeden z restauratorów, prosząc o niepodawanie nazwiska. Inny dodaje, że spółka matka odmówiła im podania algorytmu liczenia tego wskaźnika.
– Nie jest to prawda – odpowiada wiceprezes Bruczko. – Franczyzobiorcy otrzymali informacje zarówno na temat przyjętej metodologii wyliczeń, jak i wysokości poszczególnych wskaźników w grupach kosztów, które były podstawą do wyliczenia faktur.