Niemiecko-rosyjska firma Wingas oferuje Polsce, by przyłączyła się do gazociągu Opal, który ma rozprowadzać gaz rosyjski dostarczany planowanym rurociągiem bałtyckim.
O możliwości budowy łącznika z Polski do Niemiec mówił ostatnio w Warszawie Gerhard Konig, prezes Wingasu. Zapewniał, że oferta jest „ciągle aktualna”. I przekonywał, że w sytuacjach kryzysowych potrzebna jest współpraca regionalna. A interkonektory (gazowe połączenia transgraniczne) ją ułatwiają.
Należąca do niemieckiego Wintershalu i rosyjskiego Gazpromu spółka Wingas zajmuje się dystrybucją gazu w Niemczech i jest inwestorem rurociągu Opal. Ten rurociąg ma służyć do transportu ok. 35 mld m sześc. rosyjskiego paliwa rocznie, które do niemieckiego wybrzeża będzie dostarczał Nord Stream, gigantyczny gazociąg przez Bałtyk.
W interesie Wingasu jest pozyskanie dodatkowego odbiorcy surowca. Opal ma przebiegać wzdłuż polskiej granicy, a północny odcinek liczącej 470 km trasy przebiega blisko niej.
Doradca premiera RP ds. bezpieczeństwa energetycznego Maciej Woźniak uważa, że propozycja Wingasu to zły pomysł. – Nie zmieniliśmy naszego sceptycznego stanowiska w sprawie projektu Nord Stream, a to rzutuje na nasze identyczne stanowisko wobec rurociągu OPAL, ponieważ jest on jedynie przedłużeniem Nord Streamu na lądzie – mówi „Rz” Woźniak. – Jeśli mamy w ogóle budować kolejne połączenie gazowe z Niemcami, to ewentualnie z którąś z dobrze rozwiniętych kilku sieci niemieckich, a nie z pojedynczym rurociągiem tranzytowym, jak Opal, który będzie tłoczył tylko gaz rosyjski.