Na blisko 30-procentowy wzrost liczby sprzedanych wycieczek liczy w tym roku TUI Poland. Jak poinformował "Rz" prezes spółki Marek Andryszak, firma spodziewa się pozyskać w granicach 125-130 tys. klientów i wypracować dodatni wynik finansowy.
W 2009 roku TUI Poland poniosło straty w wysokości 7 mln funtów (spółka składa raporty w centrali w Wielkiej Brytanii, wdł. aktualnego kursu to ok. 31,8 mln zł), podczas gdy rok wcześniej wynik finansowy netto wynosił ok. zera.
Planowany wzrost sprzedaży ma być efektem realizacji nowej strategii spółki, którą opracowano jeszcze w ubiegłym roku. Jej podstawowym elementem ma być lepsze dopasowanie oferty do potrzeb polskiego klienta. Spółka sprzedawała bowiem do tej pory produkt przygotowany pod typowego klienta niemieckiego, bardziej zamożnego od polskiego. Teraz w ofercie pojawiły się propozycje tańsze: zamiast dotychczasowych 4,5-gwiazdkowych hoteli - hotele 4-gwiazdkowe. - Rezygnacja z połowy gwiazdki pozwala zaoszczędzić na tygodniowym urlopie około 200 euro – tłumaczy Andryszak. Duża część sprzedaży obejmie duże hotele.
Przykładem jest Egipt, gdzie TUI Polska stawia na kompleksy z parkami wodnymi. Takie szczególnie preferują polscy turyści, w odróżnieniu od niemieckich, coraz bardziej skłaniających się w stronę hoteli średnich i małych. Jednocześnie wprowadzenie tańszych noclegów nie oznacza rezygnacji z droższej wcześniejszej oferty: osoby dysponujące bardziej zasobnym portfelem mogą w dalszym ciągu z niej skorzystać.
TUI zmienia także cenniki: zamiast stawek w euro będzie podawać je w złotych. To właśnie ceny w euro doprowadziły do ubiegłorocznego załamania sprzedaży i ujemnego wyniku finansowego. Gdy na początku 2009 roku złoty gwałtownie osłabł, wycieczki z TUI nagle mocno podrożały. W rezultacie od połowy stycznia do końca marca klienci wchodzący do biur sprzedaży opuszczali je z kwitkiem. W dodatku taka sytuacja miała miejsce w czasie, gdy w biurach podróży sprzedawane jest ok. 40 proc. wszystkich miejsc na sezon letni, przynoszący największą część przychodów branży.