Negocjacje z udziałem premierów trzech państw miały przypieczętować nową formę ekonomicznej integracji. Petersburskie spotkanie zakończyło się jednak w piątek klapą. Białoruś odmówiła przystąpienia do unii, powtarzając żądania zniesienia ceł na rosyjską ropę i produkty naftowe. Inne kwestie sporne dotyczą wwozu na terytorium unii celnej zagranicznych samochodów i sprzętu lotniczego. W związku z tym nowa unia celna nie będzie w stanie w pełni zadziałać, tak jak planowano – od 1 lipca.
Podczas spotkania, pisze gazeta „Wiedomosti”, trzy delegacje toczyły prawdziwe boje, jednak najważniejszą przeszkodą była postawa Białorusi.
[srodtytul]Usztywnienie stanowisk[/srodtytul]
Spór o cła od dawna kładł się cieniem na ambitnych planach Moskwy utworzenia strefy bezcłowej z dwoma partnerami z obszaru Wspólnoty Niepodległych Państw. Jednak po długich sporach – Mińsk uważał, że unia celna zakłada zniesienie wszystkich ceł, a Moskwa się upierała, że surowce energetyczne powinny być traktowane w sposób szczególny – w styczniu się wydawało, że główne rozbieżności zostały usunięte. Wicepremierzy Rosji i Białorusi Igor Sieczin i Władimir Siemaszko podpisali wówczas porozumienie, które przewidywało, że z ok. 20 mln ton importowanej przez Białorusinów ropy 6,3 mln nie będzie obłożonych cłem. Później premier Władimir Putin wystąpił z deklaracją, że docelowo Moskwa w ogóle cła zniesie. Miałoby to nastąpić 1 stycznia 2012 r., kiedy ma powstać jednolity obszar gospodarczy.
W piątek w nocy Białoruś wróciła do starych postulatów i dała do zrozumienia, że nie zamierza ustąpić ani na krok. Równie twardo trzyma się swojego stanowiska Władimir Putin.