– Konieczność dopuszczenia do tzw. przesypowych złóż złotonośnych indywidualnych osób, które mają zarejestrowaną działalność gospodarczą, wiele razy zgłaszano na Dalekim Wschodzie i Syberii. Przygotowaliśmy projekt nowelizacji ustawy o zasobach naturalnych, aby maksymalnie uprościć procedury dostępu osób prywatnych – zapowiedział na konferencji w Dumie Władimir Piechtin, wiceszef frakcji Jedna Rosja w Dumie.
Ta inicjatywa to efekt majowej wizyty rosyjskiego prezydenta w obwodzie magadańskim. Dmitrij Miedwiediew zaproponował zniesienie zakazu ”swobodnego wydobycia” i polecił urzędnikom zajęcie się sprawą.
Piechtin uważa, że dopuszczenie prywatnych kopaczy do złota ”stworzy tysiące miejsc pracy i zwiększy napływ ludności na wyludniające się obszary Dalekiego Wschodu i Syberii. A także zlikwiduje nielegalne wydobycie, które teraz szacowane jest na ponad 10 ton rocznie”. To nie mało, bo cały rosyjski przemysł wydobywczy rocznie produkuje 180 – 185 ton złota.
– Jeżeli nowela dopuści Rosjan do legalnego wydobycia tylko w złożach przesypowych, efekt będzie niewielki. Takie złoża są zwykle w rzekach i strumieniach. Dlatego, niczym w amerykańskim Klondike, może się do nich dostać każdy. Ale w Rosji złoto leży na bezludziu, w wiecznej zmarzlinie – twierdzi Maksim Chudałow, niezależny analityk rynku drogocennych metali w Moskwie.
Pomimo trudnych warunków w Jakucji, na Kołymie, pod Magadanem działają tysiące staratieli, czyli ludzi kopiących na własną rękę i bez pozwoleń. Działają podobnie jak w polskich biedaszybach, starając się uszczknąć dla siebie to, co ominęły koncerny. Używają buldożerów lub łopat – zależnie od stanu posiadania. Usuwają 2 – 3 m sześcienne złotodajnej ziemi i zsypują ją do dużego sita, na które puszcza się wodę pod ciśnieniem wymywającą piasek i resztki skał. Cięższe od nich złoto osiada na dnie. Kruszec sprzedają państwu, które nie pyta, skąd złoto pochodzi.