Europejscy producenci, aby osiągnąć rentowność, powinni wykorzystywać co najmniej 80 proc. możliwości produkcyjnych swoich fabryk, które łącznie mogą wyprodukować ok. 27,5 mln aut. Tymczasem w tym roku – według brytyjskiej firmy analitycznej IHS Automotive, ich sprzedaż wyniesie nie więcej niż 15 mln.
Wyjątkiem na tym tle są polskie fabryki Opla, Fiata i Volkswagena, które są wykorzystane nieomal w 100 procentach. Ta sztuka nie udała się jedynie FSO, która mogłaby produkować o blisko 70 proc. aut więcej niż obecnie. Grozi jej bankructwo i zamknięcie, jeśli ukraiński inwestor nie znajdzie dla niej na świecie produktu i pieniędzy. Jeśli spełniłby się czarny scenariusz, FSO byłoby trzecią fabryką w Europie, która została zamknięta w wyniku kryzysu. Na razie taki los przypadł w udziale należącemu do Fiata zakładowi w Termini Imerese na Sycylii oraz Opla w Antwerpii, który będzie działał tylko do końca tego roku. Zamykanie fabryk motoryzacyjnych to w Europie rzadkość. Ostatni raz zdarzyło się to w 2006 roku, kiedy Opel zamknął zakład w portugalskim Azambuja, a Peugeot w brytyjskim Coventry.
W innych z obecnym kryzysem radzono sobie, zmniejszając zatrudnienie. Po prawie 6 tys. osób zwolniły Opel i Renault, 5 tys. – Fiat. Volkswagen rozstał się z 10 tys. pracowników zatrudnionych na kontraktach czasowych. Tymczasem w USA w ciągu ostatniego półtora roku zamknięto 18 fabryk. – W Europie nie jest to łatwe – uważa Francisco Carvalho z IHS Automotive. Każdy taki przypadek spotyka się z gwałtowną reakcją rządu i związków zawodowych.
Ale zmiany na motoryzacyjnej mapie to nie tylko efekt kryzysu. To także przesunięcia na globalnym rynku – w ciągu ostatnich dwóch lat w Chinach zbudowano 120 nowych zakładów motoryzacyjnych. Wiele z nich jest dzisiaj w fazie rozruchu.
[srodtytul]Fiat w czołówce, Opel goni[/srodtytul]