Po kryzysie gazowym ze stycznia 2009 r. wydawało się, że budowa gazociągu Nabucco ruszy bardzo szybko, ma bowiem zapewnić Europie alternatywne wobec rosyjskich dostawy gazu z krajów nadkaspijskich. – Planujemy budowę gazociągów tak, żeby ją zharmonizować z dostawami gazu z zaangażowanych w projekt krajów, czyli Azerbejdżanu, Turkmenistanu i północnego Iraku – powiedział wczoraj „Rz” Neil McMillan z niemieckiego koncernu RWE.
Najbardziej pewne dostawy gazu do Nabucco oferują azerscy producenci. Neil McMillan tłumaczy, że czeka na decyzję konsorcjum firm, które zagospodarowują złoże Shah Deniz, a ta ma zostać podjęta w pierwszej połowie przyszłego roku. Uruchomienie produkcji na skalę przemysłową z tego złoża gazowego jest planowane ok. 2016, 2017 r. To może oznaczać, że dopiero za siedem lat zacznie też działać gazociąg Nabucco.
– W Iraku planujemy podobny harmonogram projektu, ale tam jednak potrzebne są dodatkowe ustalenia z władzami – tłumaczył przedstawiciel RWE.
[wyimek]7,9 mld euro może kosztować budowa gazociągu Nabucco[/wyimek]
Decyzja o budowie Nabucco, która ma kosztować ok. 7,9 mld euro, zapadnie, gdy będą zagwarantowane dostawy gazu i zakontraktowane przez odbiorców moce przesyłowe w gazociągu. Neil McMillan przyznał, że jeszcze nie ma wiążących umów z dostawcami gazu do rurociągu. A nie jest tajemnicą, że gaz azerski i iracki nie wystarczą do wypełnienia gazociągu i zapewnienia jego opłacalności. Tą drogą do Europy ma płynąć ok. 30 mld m sześc. surowca rocznie. Niemal konieczne będą jeszcze dostawy z Turkmenistanu, ale te są realne dopiero po wybudowaniu rurociągu transkaspijskiego, czyli do Azerbejdżanu.