Rosyjski koncern Gazprom zgodził się obniżyć o 15 proc. ceny dostaw dla dwóch krajów bałtyckich, ale warunkowo. Otrzymają 15-proc. upust, jeśli import z Rosji wzrośnie do poziomu sprzed kryzysu, czyli z 2007 r.
Mówił o tym jeden z szefów Gazpromu Walerij Gołubiew. Równocześnie zapowiedział, że „nie ma powodu do obniżania cen rosyjskiego gazu dla Litwy”. Ale wszystko wskazuje na to, że w przypadku dostaw do tego kraju chodzi nie tyle o wzrost popytu, ile o spór, jaki Gazprom i niemiecki koncern E.ON toczą z władzami w Wilnie.
Obie firmy są głównymi udziałowcami narodowej litewskiej spółki Lietuvos Dujos, z której ma być wydzielona część aktywów. Zgodnie z prawem Unii Europejskiej rząd litewski chce rozdzielić części dystrybucyjną i przesyłową (czyli rurociągi) od sprzedaży gazu. I zamierza to zrobić na początku przyszłego roku.
Udziałowcy protestują, ale nie mają dość argumentów, bo władze w Wilnie muszą przestrzegać prawa Unii Europejskiej.
Na obniżkę cen importowanego gazu nie może liczyć także Białoruś, choć jej władze po zatwierdzeniu udziału w unii celnej z Rosją i Kazachstanem domagały się, by błękitne paliwo kosztowało tyle, ile na rosyjskim rynku. Gołubiew zapowiedział, że Białorusini mogą kupić tańszy gaz dopiero w 2012 r., bo do końca 2011 r. obowiązuje jeszcze stary kontrakt, a warunki dostaw na 2012 r. będą dopiero omawiane.