W tym roku kierowcy rywalizować będą na odcinkach specjalnych w zupełnie nowych autach. Ubiegły sezon zamknął bowiem rozdział „starych” samochodów WRC z dwulitrowymi silnikami, naszpikowanych drogą elektroniką. Teraz pod maskami rajdówek znajdą się mniejsze, turbodoładowane jednostki napędowe o pojemności 1,6 litra.
Zmienione przepisy wprowadziły też inne obostrzenia, których celem jest obniżenie kosztów startów w rajdach, np. zakaz stosowania centralnego dyferencjału. W nowych autach WRC spod kierownicy zniknęły również łopatki do zmiany biegów, teraz kierowcy będą musieli sięgać po tradycyjny drążek. Mniejszy moment obrotowy silnika i inne wymiary rajdówek (krótsze nadwozie), wpłynie z pewnością na styl jazdy kierowców.
Nowością są też opony. W ubiegłych latach jedynym dostawcą ogumienia była firma Pirelli (w tym roku przeszła do Formuły 1), teraz na kołach pojawią się produkty Michelin. Drugą marką zaaprobowaną przez FIA jest chiński DMACK, na razie jednak żaden z czołowych zespołów nie planuje stosować tych opon.
Broniący tytułu mistrza świata – zarówno w klasyfikacji kierowców jak i producentów – Citroen na nadchodzący sezon przygotował model DS3. Trzon zespołu stanowi oczywiście siedmiokrotny mistrz świata Sebastien Loeb.
– Stawiam sobie jeden cel - zdobyć ósmy tytuł mistrza świata. Nie zamierzam zmieniać taktyki, startujemy we wszystkich eliminacjach. W tym roku przy nowym regulaminie jest wiele niewiadomych, już nie mogę doczekać się Szwecji, choć nie sądzę, aby wyniki ze Skandynawii stanowiły wyznacznik na resztę sezonu. Najczęstszą nawierzchnią w mistrzostwach świata jest szuter, nie śnieg, tam rozstrzygną się losy tytułu. Podczas testów czułem się lepiej na szutrze niż na śniegu. Czuję, że samochód jest dobry, podczas testów byłem pozytywnie zaskoczony silnikiem. Musimy poczekać na wyniki pierwszych rajdów, dopiero wtedy będzie można postawić prognozy na sezon – powiedział Loeb przed Rajdem Szwecji.