Prezes grupy Lotos Paweł Olechnowicz uważa, że osiągnięcie rekordowego wyniku na koniec 2011 r. to „nie teoria”. – Wysuwanie takiej prognozy jest naturalne i prawidłowe – mówi „Rz”. I argumentuje, że przychody firmy wzrosną dzięki zwiększeniu przerobu ropy w rafinerii w Gdańsku – po zakończeniu jej rozbudowy – do ok. 10 mln t w tym roku. Zdaniem prezesa Olechnowicza to „może przełożyć się na ok. 4 mld zł przychodów” i wzrost zysków.
Poza tym Lotos liczy na dodatkowe przychody i zyski z eksploatacji nowych złóż ropy za granicą. Latem ma się rozpocząć wydobycie na szelfie norweskim ze złoża YME, w którym Lotos jest współudziałowcem.
Gdyby udało się to zrobić już w lipcu, to gdańska spółka miałaby w tym roku ok. 200 tys. t dodatkowej ropy. Poza tym w ciągu kilku tygodni skończy konsolidację aktywów wydobywczych na Litwie ze swoją spółką Petrobaltic. Litewską spółkę Geonafta polska firma przejęła w grudniu ub. r. – Liczymy na 70 – 80 tys. ton ropy z produkcji litewskiej – dodaje prezes Olechnowicz.
Przewiduje też, że marża rafineryjna, określająca efektywność przerobu ropy, tylko nieznacznie może być niższa niż na koniec 2010 r. – Psychologiczna granica, czyli miliard złotych zysku dla Lotosu, jest zatem w tym roku osiągalna – przekonuje Paweł Olechnowicz.
Wczoraj Lotos poinformował też o wynikach 2010 r. Zysk operacyjny wyniósł 769 mln zł, czyli był o 83 proc. wyższy niż rok wcześniej. – Nie zakładaliśmy na początku roku takiego efektu, jaki udało się osiągnąć, choć uwzględnialiśmy w prognozach zyski z produkcji na norweskim złożu YME – przyznał na konferencji prasowej prezes Olechnowicz.