Sporo zamieszania wywołały wczorajsze informacje rosyjskiego dziennika „Wiedomosti”, że koncern Transnieft zamierza wycofać się z planów budowy naftociągu łączącego Burgas i Aleksandroupolis. To jedna z trzech kluczowych rosyjskich inwestycji energetycznych, w których istotną rolę odgrywa Sofia jako partner Moskwy.
Rzecznik Transniefti Igor Dyomin zapewniał RIA Novosti, że firma nie zamierza wycofać się z projektu, ale myśli o ograniczeniu jego kosztów. Przekonywał, że chodzi o ograniczenie liczby osób pracujących przy tym projekcie i kosztów przygotowań.
Czy faktycznie tylko koszty są problemem, okaże się w ciągu kilku miesięcy.
Bułgarski rząd niechętnie patrzy na inwestycję, a prawie połowa planowanego rurociągu ma być ułożona na terenie Bułgarii. Władze argumentują, że projekt odbije się fatalnie na środowisku naturalnym, zaś umiejscowienie go w rejonie Burgas, gdzie są najładniejsze plaże i wiele ośrodków wypoczynkowych, ograniczy turystykę.
Rosjanom zależy na powstaniu rurociągu, bo to sposób na ominięcie ciasnych i zatłoczonych tankowcami cieśnin tureckich Bosfor i Dardanele. Zakładali, że przez Bułgarię przesyłać będą na początek 35 mln ton ropy rocznie, a docelowo nawet 50 mln ton.