Rozmowa z Dariuszem Mioduskim, prezesem Kulczyk Investments

O niedoszłej prywatyzacji trzeciej co do wielkości spółki energetycznej w Polsce w rozmowie z Justyną Piszczatowską opowiada prezes Kulczyk Investments

Publikacja: 04.04.2011 01:43

Rozmowa z Dariuszem Mioduskim, prezesem Kulczyk Investments

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys Seweryn Sołtys

 

Rz: Ministerstwo Skarbu nie chce już rozmawiać o prywatyzacji Enei ani z Kulczyk Investments, ani z innymi inwestorami. Jest pan zaskoczony?

Dariusz Mioduski:

Tak, ale podejrzewam też, że nie tylko my jesteśmy zaskoczeni tą decyzją. Przez ostatnie prawie cztery miesiące rząd konsekwentnie deklarował, że negocjuje z francuskim, państwowym koncernem energetycznym EDF, bo spodziewa się propozycji lepszych od tych złożonych przez nas. Nie doczekał się. My z kolei nie doczekaliśmy się żadnej oficjalnej informacji, dlaczego wygasła nasza rekordowo krótka wyłączność negocjacyjna, choć wszystkie warunki były dogadanei potwierdzone na piśmie.

Piątkowy komunikat Ministerstwa Skarbu jest dość wieloznaczny, ale można z niego wnioskować, że po wycofaniu się EDF rząd nie wraca do innych oferentów (do was i Czechów z EPH), bo złożyli oferty, które dają  "poważne wątpliwości dotyczące zachowania integralności spółki, kontroli nad nią oraz bezpieczeństwa finansowania transakcji". O co chodzi?

W momencie kiedy finalizowaliśmy nasze rozmowy z resortem skarbu, spełniając wszystkie, podkreślam, wszystkie warunki ministra Grada, dowiedzieliśmy się, że do gry znów wszedł EDF. Wszedł mimo że znacznie wcześniej odpadł z rywalizacji, bo podobno znów był gotów złożyć lepszą ofertę. Usłyszeliśmy też, że w tej sytuacji minister nie ma wyboru i musi to sprawdzić.

Nie sądziliśmy jednak, że to przygrywka do unieważnienia przetargu.

A jaka to była oferta? Może Pan już chyba jasno powiedzieć, ile Kulczyk Investments chciał zapłacić za 51 proc. akcji Enei? Spekulowano, że 25 zł za akcję...

Enea jest spółką publiczną. Mogę jedynie powiedzieć, że zaproponowana przez nas cena zawierała istotną premię za kontrolę.

Czy to prawda, że KI został w pewnym momencie zaproszony na podpisanie umowy prywatyzacyjnej? Czy była wyznaczona nawet godzina konferencji prasowej i mieliście parafowaną umowę ...

Pokonaliśmy w otwartej rywalizacji francuskie GDF i EDF. Parafowaliśmy umowę, zaakceptowaliśmy dodatkowe warunki, np. zobowiązanie do niesprzedawania tych aktywów przez dziesięć lat. Zobowiązaliśmy się do postawienia bloku węglowego w Kozienicach. Wszystkie zobowiązania obarczone były potężnymi karami finansowymi. Zaakceptowaliśmy je. Otrzymałem zaproszenie na podpisanie umowy. Do spotkania nie doszło. Nie wypada już chyba przypominać, że wyłączność przyznano nam na cztery dni robocze, a EDF na prawie cztery miesiące. Nawet nie wiem, jak to skomentować.

Czy w proponowanym przez pana spółkę finansowaniu transakcji brał udział libijski kapitał – takie obawy zgłaszali nieoficjalnie urzędnicy ministerstwa...

Nie, w żadnej formie. Ani bezpośrednio, ani nawet jako udziałowiec podmiotów, z którymi mieliśmy umowy.

Jednak ministerstwo sugeruje w komunikacie, że był jakiś problem z finansowaniem zakupu Enei. Czy to chodzi o was? W waszym finansowaniu uczestniczył Goldman Sachs i inne banki, ale i czesko-słowacki fundusz Penta? Jakie były proporcje waszych środków własnych do kredytów?

Nie było żadnych problemów z konstrukcją finansowania. Udało nam się zorganizować, i to w tak trudnych czasach, finansowanie, jakiego dawno nie widziano w tej części Europy. I to nie pierwszy raz, bo przecież rok wcześniej, w jeszcze trudniejszych warunkach rynkowych, otrzymaliśmy największe finansowanie w Europie na budowę autostrady A2.

Do wykupienia pakietu należącego do Skarbu Państwa nie potrzebowaliśmy żadnego zewnętrznego finansowania. Całą operację mogliśmy przeprowadzić, opierając się na własnych środkach.

Wsparcie Penty, która docelowo miała być naszym mniejszościowym partnerem w tym przedsięwzięciu, oraz bankowe finansowanie potrzebne nam były do wykupienia polskich inwestorów giełdowych, bo takie było oczekiwanie ministra skarbu.

Ale inwestycja w nowy blok Elektrowni Kozienice, na której tak zależy rządowi, miała być sfinansowana dzięki aktywom Enei?

Tak, przecież na realizację tego właśnie celu Enea zebrała pieniądze z giełdy. I to były pieniądze, za które my musielibyśmy zapłacić. Nasza wycena uwzględniała zdeponowaną w Enei gotówkę, a chodzi o ok. 2,5 mld zł.

Analitycy spekulują także, że odrzucając waszą ofertę, rząd kierował się względami politycznymi. Ze względu na prywatyzacje, w których Jan Kulczyk brał udział, ministerstwo uznało, że to za duże ryzyko sprzedać coś temu biznesmenowi?

Rządowi zabrakło w tym procesie determinacji do podjęcia decyzji nieskażonej kalkulacją polityczną. Nie do końca jest dla mnie zrozumiałe, dlaczego polski rząd ma takie trudności z zaakceptowaniem polskiego kapitału i przedsiębiorców, którzy chcą budować firmy o zasięgu europejskim, ale z centralą w kraju. To kolejny dowód na to, jak politykom bardzo trudno rozstawać się z firmami, które powinny być już dawno sprywatyzowane.

Moglibyście kupić Eneę, gdyby finał transakcji nie przypadł na okres przedwyborczy?

Ile razy wszyscy słyszeliśmy, że jedynym kryterium wyboru inwestora będzie cena? Ile razy deklarowano, że transakcja będzie sfinalizowana do końca 2010 roku? Potem się okazało, że czas nie jest najważniejszy, choć nas pytano, czy zdołamy przelać pieniądze za Eneę przed końcem ubiegłego roku w przypadku podpisania umowy. Potem był koniec marca. Słyszeliśmy też, że tak naprawdę resort skarbu szukał inwestora branżowego.

 

Kulisy Transakcji

Minister Skarbu Aleksander Grad, ucinając w piątek rozmowy o prywatyzacji Enei, zaskoczył inwestorów, którzy starali się o jej przejęcie. Wprawdzie francuski EDF sam wycofał się z rozmów, ale Kulczyk Investments cały czas liczył na powrót do gry.

Co więcej, jak ustaliła „Rz", na spotkanie z ministrem właśnie szykowali się Czesi z EP Holding. Bardzo liczyli, że resort ponownie pochyli się nad ich ofertą, choć odmówili komentarzy w tej sprawie. Co dalej z Eneą? Minister oczekuje, że spółka skutecznie zajmie się teraz inwestycjami. Z komunikatu resortu wynika, że nowe otwarcie prywatyzacji jest możliwe, ale dopiero kiedy rozpocznie się budowa nowego bloku w Elektrowni Kozienice za ponad 5 mld zł. O wpisanie tego projektu do umowy prywatyzacyjnej ministerstwo walczyło przez całe negocjacje.

Pozostawiając sprzedaż Enei bez rozstrzygnięcia, resort zapewne ucieszył związkowców, którzy byli niechętni francuskim inwestorom. Załoga Enei obawiała się, że będą oni ciąć zatrudnienie. Resort skarbu, kończąc tę prywatyzację, unika też kontrowersji, które mogłyby narastać na kilka miesięcy przed wyborami.

Wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak w ostatnich dniach grzmiał, że sprzedaż Enei uderzy w interes państwa.

—j.p.

 

CV

Dariusz Mioduski, absolwent Uniwersytetu Harvarda. Przez dziesięć lat pracował jako partner zarządzający obszarami energetyki i infrastruktury w firmie CMS Cameron McKenna w Warszawie. Cztery lata spędził w nowojorskim i warszawskim biurze White & Case LLP, a wcześniej w Vinson & Elkins LLP w Houston. Obecnie jest prezesem zarządu Kulczyk Investments, która skupia aktywa jednego z najbogatszych Polaków.

Rz: Ministerstwo Skarbu nie chce już rozmawiać o prywatyzacji Enei ani z Kulczyk Investments, ani z innymi inwestorami. Jest pan zaskoczony?

Dariusz Mioduski:

Pozostało 98% artykułu
Biznes
Stare telefony działają cuda! Dołącz do akcji T-Mobile i Szlachetnej Paczki
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Polski rynek akcji – optymistyczne prognozy na 2025 rok
Biznes
Eksport polskiego uzbrojenia ma być prostszy
Biznes
Jak skutecznie chronić rynek Unii Europejskiej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Biznes
„Rzeczpospolita” o perspektywach dla Polski i świata w 2025 roku