Dzisiaj trudno uwierzyć, że dwa lata temu GM był bankrutem zadłużonym po uszy w Skarbie Państwa Stanów Zjednoczonych.

Na Toyotę, która trzy lata temu odebrała GM palmę pierwszeństwa, w tym roku zwaliły się wszystkie możliwe plagi. Do kłopotów z jakością i konieczności ogłoszenia akcji przywoławczych dla ponad 10 mln aut w latach 2009 –2010 doszły katastrofalne w skutkach trzęsienie ziemi i tsunami, które unieruchomiły produkcję nie tylko w samej Japonii, ale również i w jej fabrykach na świecie, ponieważ stanęły również fabryki komponentów. Do tego doszedł bardzo silny jen, który spowodował, że fabryki w Japonii stały się mniej konkurencyjne. Jen wzmocnił się od kursu 112 za dolara w 2007 roku do ok. 81 jenów obecnie. Przy tym, jak wyliczono każdy jen zmiany kursowej wobec dolara oznacza różnicę w zysku w wysokości 370 mln dol. Na ten rok Japończycy prognozują produkcję trochę ponad 6 mln aut wobec 8,42 mln w 2010 i zakładają, że pełne moce zostaną przywrócone dopiero w listopadzie.

General Motors jednak zyskuje nie tylko na nieszczęściu, które dotknęło jego największego rywala. Właściwa okazała się strategia przyjęta przez prezesa Dana Ackersona i jego zarząd, zwłaszcza produkcja aut mniejszych i bardziej oszczędnych (chevrolety) oraz potężne inwestycje na największym rynku motoryzacyjnym świata – w Chinach, gdzie w tym roku GM zamierza zainwestować 5 mld dol., zaś produkcja w roku 2015 ma sięgnąć 5 mln aut, dwa razy więcej niż obecnie. Jak zapewnił prezes Toyoty Akio Toyoda równolegle z odbudową o trzęsieniu ziemi koncern będzie pracował nad naprawą swojego wizerunku w USA.

Teraz GM, głównie dzięki sukcesom marki Chevrolet, wygrywa z Toyotą na najważniejszych rynkach. W USA odebrał tytuł najlepiej sprzedającego się auta Camry, wprowadzając na rynek Chevroleta Malib, który został pokazany podczas salonów samochodowych w Szanghaju i w Nowym Jork. Powodzeniem, znacznie większym niż początkowo oczekiwano, cieszy się także elektryczny Chevrolet Volt. Inne auta, które sprzedają się coraz lepiej, to Chevrolet Silverado i GMC Sierra.

Do globalnej czołówki aspiruje również Volkswagen. Niemiecka grupa zapowiada, że w 2018 roku z produkcją przekraczającą 10 mln aut wyprzedzi i Toyotę, i GM. Na razie VW jest w stanie wytworzyć 7,2 mln aut rocznie, ale ma wyraźny problem z zaspokojeniem popytu z powodu zbyt małych mocy. Na niektóre modele Audi trzeba czekać dzisiaj po kilka miesięcy.