Kilka dni temu pojawiła się informacja,że amerykański Wal-Mart chce otworzyć swoje hipermarkety po tym,jak rząd zezwolił na to,by zagraniczny kapitał miał 51 proc. udziałów w takich przedsięwzięcia. Teraz indyjskie władze zmieniły zdanie i wielkie sieci zagraniczne będą wprawdzie nadal mogły prowadzić handel hurtowy,jednakże nie mają prawa na inwestycje w detal.
Do tego mają prawo jedynie właściciele marek, np Reebok,czy Adidas czy Apple i władze wyraziły zgodę, aby ich sklepy były stuprocentową własnością kapitału zagranicznego.
Rządowy zakaz, na wprowadzenie którego naciskała główna partia opozycyjna Bharatiya Janata Party został przyjęty entuzjastycznie przez indyjskie stowarzyszenie handlu detalicznego, mimo że wcześniej popierało ono otwarcie rynku dla kapitału zagranicznego w detalu.Tłumaczono wtedy,że indyjscy konsumenci będą mieli większy wybór i spadłyby ceny, co jest bardzo ważne w sytuacji gdy indyjska inflacja jest na dwucyfrowym poziomie.Ale szybko pojawiły się głosy,że wielkie sieci wyeliminują drobny rodzinny handel - jak to najczęściej dzieje się w krajach gdzie takie inwestycje są dozwolone.
Wielkie sieci są również znane ze swej bezwzględności w negocjowaniu dostaw z rolnikami, którzy w zamian za gwarancję poziomu sprzedaży godzą się na bardzo niskie ceny. Zdaniem Ananda Sharmy, indyjskiego ministra handlu wejście wielkich detalicznych sieci do Indii,to tylko kwestia czasu i wśród obecnego rządu jest całkowita akceptacja dla takich inwestycji. Na razie jednak, tak jak jest to w przypadku rolnictwa ten sektor jest zamknięty dla kapitału zagranicznego.