To efekt strajku,który trwa już od ubiegłego piątku, 17 lutego.Potrwa do 5 rano we środę. Ale związkowcy nie ukrywali, że mogą równie dobrze przedłużyć strajk na całą środę. Muszą jednak - zgodnie z prawem- poinformować o nim 24 godziny wcześniej.
Lufthansa była zmuszona do odwołania ponad 100 lotów w poniedziałek, głównie krajowych i europejskich ( dokładne informacje, które połączenia są odwołane na stronie przewoźnika w zakładce „cancelled flights" ) . Niemiecka linia zapewniała, że wszystkie połączenia długodystansowe będą realizowane, ale ucierpią podróżni, którzy planowali skorzystać z lotów krajowych i europejskich. Tylko między godziną 8 a 9 rano zostało odwołanych 12 lotów. Do południa w poniedziałek zostanie skasowany jeden lot do Warszawy, nie odleciał również samolot Lufthansy o 16. Podobna sytuacja może powtórzyć się we wtorek, w najgorszym wypadku nawet i we środę.
W takiej sytuacji, jeśli ktoś planuje podróż z przesiadką we Frankfurcie warto być na lotnisku wcześniej, aby skorzystać z możliwości zmiany rezerwacji, w tym podróży przez inny port. cześć lotów może być poważnie opóźniona.
— Lufthansa zmuszona już była do odwołania 200 z planowanych 290 połączeń (wylot i przylot) w ostatni piątek . Dzisiaj zapewne odwołamy tyle połączeń . Jutro ok 160 - informował „Rz" Michael Lamberty. Niemiecki przewoźnik tylko w dwa dni strajku w ubiegłym tygodniu stracił 40 mln euro. Trzy kolejne dni w tym tygodniu spowodują,że ta strata sięgnie z pewnością 100 mln. Straty,ale znacznie mniejsze, niż przewoźnicy ponosi samo lotnisko. Dwa dni zakłóceń ruchu kosztowało w zeszłym tygodniu Fraport ok 4 mln euro.
Protest 200 związkowców ( ok 1 proc. zatrudnionych an lotnisku) z obsługi naziemnej zrzeszonych w Gewerkschaft der Flugsicherung (GdF) miał trwać tylko w ostatni weekend,ale zdecydowano się go przedłużyć do 5 rano 22 lutego. W niedzielę obydwie strony - władze lotniska we Frankfurcie - Fraport i związkowcy usztywniły swoje stanowiska. —Niestety nie otrzymaliśmy poprawionej oferty ze strony pracodawcy - powiedział w poniedziałek Dirk Vogelsang, negocjator ze strony strajkujących pracowników.W poniedziałek Fraport poinformował,że nie będzie w stanie obsłużyć więcej, niż 70 proc. z 1250 rejsów planowanych z tego lotniska.Jednocześnie - czytamy na stronie internetowej lotniska zarząd gotowy jest do negocjacji,jeśli będzie wola ich zakończenia z drugiej strony na warunkach korzystnych dla obydwóch stron. Na razie te żądania Fraport ocenia jako niemożliwe do spełnienia.Protestujący domagają się znacznych podwyżek płac,skrócenia czasu pracy i lepszych warunków pracy. Jak poinformował szef HR we Fraporcie spełnienie stawianych warunków oznaczałoby podwyżkę zarobków o 50-70 proc.Ze swojej strony Fraport przeszkolił tam,gdzie to było możliwe pracowników, którzy zastąpią strajkujących.Największy kłopot jednak sprawiają kontrolerzy lotów, bo są najtrudniejsi do zastąpienia.