Drugi japoński producent samochodów zarobił do 31 marca 341,43 mld jenów, o 7 proc. więcej niż w poprzednim roku, więcej niż sam zakładał (290 mld) i wypadł lepiej od krajowych konkurentów. Obroty wzrosły do najwyższej dotąd sumy 9,41 bln jenów dzięki sprzedaży 4,85 mln samochodów – mimo wspomnianych klęsk żywiołowych i silnego jena. Poprawa sprzedaży nastąpiła w Japonii, USA i na największym rynku Nissana –w Chinach aż o 22 proc.
W tym roku Nissan zakłada zysk netto 400 mld jenów, obroty 10,3 bln i sprzedaż 5,35 mln pojazdów (+10 proc.). – Ma to być dobry rok dla branży motoryzacyjnej, zwłaszcza, gdy jest się dobrze przygotowany – stwierdził prezes Carlos Ghosn na briefingu w Jokohamie. – Chcemy być marką azjatycką numer 1 w Chinach, Rosji i Brazylii.
Francuz dodał, że Indie będą bardo trudnym rynkiem z powodu dużej obecności Suzuki, ale w Chinach już jesteśmy numerem 1. W Rosji chcemy nim być, a w Brazylii inwestujemy, aby to się stało realne.
Bilans Nissana mocno kontrastował z wynikami Toyoty i Hondy, które zmniejszyły zyski. Analityk motoryzacji w Nomura Securities, Masataka Kunugimoto stwierdził, że wyniki Nissana były dobre po części dlatego, że rywale wypadli gorzej. Ale w tym roku konkurenci odżyją, więc będzie to trudniejszy rok dla Nissana. Analityk ocenia jednak jako realistyczną prognozę firmy z Jokohamy, bo Nissan wypada bardzo dobrze w Chinach i w USA.
Carlos Ghosn zwrocie także uwagę na powszechną bolączkę japońskich eksporterów – wysoki kurs jedna, który zmniejsza ich zyski i podraża wyroby zagranicą. – Wszystkie ujemne strony bilansów wynikają z jena – powiedział.